sobota, 31 maja 2014

Rozdział trzynasty Czarownice a może jednak wiedźmy?

              Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje. Nie mogłam nawet nic powiedzieć, bo wszystko wydawało się jakieś inne. Wiedziałam tylko tyle, że jestem pod czyjąś kontrolą, niestety nie miałam pojęcia kim jest to coś, co mnie kontrolowało.
               Najdziwniejsze było to, że docierało do mnie wszystko to, co się działo wokół mnie, ale nie mogłam brać w tym wszystkim udziału.
               Nagle odezwał się Edward.
- Nie wiem co to jest, ale wiem, że na potężną moc i wiem, że już gdzieś czułem coś takiego, lecz nie mam pojęcia, gdzie to było.
- Ja też. – Powiedział po chwili Matt.
               Ja nadal nie mogłam nic zrobić, ani nawet nie mogłam się odezwać. Wiedziałam, ze nie prędko będę mogła, cokolwiek zrobić.
               Miałam jakieś dziwne przeczucie, że nie prędko się to wszystko skończy, bo to wszystko było bardzo dziwne.
               Byłam pewna, że to musi mieć, jakiś związek z kimś z moich przyjaciół. Jednak nie miałam pojęcia, o kogo chodziło, ani dlaczego.
               Nagle poczułam, że zaczyna mnie otaczać ciemność. Wszystko wokół mnie zrobiło się zamazane. Odpłynęłam w jakiś dziwny stan. Byłam zawieszona między dwoma „światami”. Słyszałam wszystko, co się działo wśród moich przyjaciół. Jednak jedyne co widziałam to pustka, ciemność i jedna wielka nicość.
               Odczuwałam coraz większy strach. Byłam przerażona. Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje. Byłam na skraju rozpaczy i wiedziałam, ze nikt mi nie może pomóc.
               Wszystko było ja w jakimś horrorze. Miałam nadzieję, ze za chwilę się obudzę i się okaże, że to tylko zły sen. Jednak się tak nie stało. Czułam się jak w pułapce. Nikt nie był w stanie mi pomóc, bo żaden z moich przyjaciół nie miał zielonego pojęcia, o tym co się ze mną działo.
               Coraz bardziej pogrążałam się w panice. Wiedziała, że sama sobie z tym wszystkim nie poradzę, ale nie mogłam nikomu dać znać, że coś się ze mną dzieje. Miałam tylko nadzieję, że prędzej, czy później ktoś zauważy, to co się ze mną stało.
               Nie myliłam się, bo po chwili, gdy Matt mnie objął ramieniem i czekał na ten sam mój gest, zauważył, że jestem jakaś nieobecna, gdy go nie przytuliłam wtedy. Więc zaczął mnie szturchać i mówić do mnie:
- Kochanie słyszysz mnie? Wszystko w porządku? Jeśli mnie słyszysz powiedz coś, bo się martwię.
               Jednak nadal nie mogłam nic powiedzieć, ani się ruszyć. Ciągle byłam pod kontrolą dziwnej mocy i zawieszona miedzy tymi dwoma „światami”.
- Matt wszystko w porządku? – Spytała Alice.
- Nie. Trish jest jakaś nieobecna. Nie wiem, co się z nią dzieje.
- Może to ta dziwna siła tak na nią działa. – Powiedziała Stella.
- Możliwe, ale nie pojęcia, czego ta siła, może chcieć od niej?
- Tego nie wiem, ale wszystko na to wskazuje. Przecież ona odkąd ta moc się pojawiła w ogóle się nie porusza.
               Kiedy tylko Stella to powiedziała, zaczęły mi lecieć łzy. Nie miałam pojęcia, co się dzieje. Wiedziałam tylko, że musze się jak najszybciej stąd wydostać. Niestety nie sama nie mogłam się ruszyć.
- Zabierzmy nią stąd. – Powiedział Matt po chwili.
               Nie czekając na odpowiedź wziął mnie na ręce i wyprowadził z lasu.
               Wtedy po chwili odzyskałam wzrok, lecz nadal jeszcze nie mogłam się ruszyć, ani nic powiedzieć.
               Kiedy odzyskałam już głos i mogłam się ruszać wtuliłam się w Matta i zaczęłam płakać.
- Kochanie co się dzieje?
- Boję się, że wszystko może się powtórzyć i że wtedy już nie uda ci się mnie ratować.
- Nie bój się. Nie pozwolę, żeby ta dziwna moc cię skrzywdziła. Pamiętaj możesz na mnie zawsze polegać i nigdy cię nie opuszczę.
- Dziękuje ci za wszystko.
- Nie dziękuj, bo robię to wszystko dla Ciebie, bo Cię kocham.
- Ja Ciebie też. A mógłbyś mnie już teraz postawić?
- Oczywiście.
               Postawił mnie na zieli i czekaliśmy na: Alice, Stellę, Edwarda, Emmatta, Jaspera i Setha.
               Kiedy dołączyli do nas poszliśmy usiąść parku, gdzie zawsze chodziłam ze Stellą, Angelą, Maxem i Jaxonem. Usiadłam na moście przy zjeżdżalni, jak za czasów, gdy mieszkałam w Polsce i patrzyłam jak skejci jeżdżą na deskorolkach.
- Co się tak na nich zapatrzyłaś? – Spytał po chwili mój ukochany.
- Nic. Po prostu wspominam to, co się działo, jak mieszkałam jeszcze w Polsce.
- A opowiesz nam coś ciekawego z tamtego okresu? – poprosił Matt.
               Spojrzałam pytająco na Stellę. Ta w odpowiedzi skinęła głową, bo wiedziała, o co chcę się jej zapytać.
               Gdy uzyskałam jej zgodę zaczęłam opowiadać naszą ulubioną historię.
               Była to historia rozpoczęcia naszej przyjaźni podczas szkolnej wycieczki do Warszawy. Było tam sporo śmiesznych sytuacji, ale i tak nam się tam podobało, co zaowocowało naszą przyjaźnią. Od tamtej pory byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami i każdą wolną chwilę, gdy tylko mogłyśmy spędzałyśmy razem. Tak zostało już do dnia dzisiejszego i nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic.
- Naprawdę spałyście wtedy tylko godzinę? – spytała zdziwiona Alice, kiedy skończyłam swoją opowieść.
- Tak. I nigdy tego nie żałowałam. Bo przez jedną nie przespaną noc zyskałam prawdziwą przyjaciółkę.
- Ja też. – wtrąciła Stella.
               Po tych słowach znów się obie do siebie przytuliłyśmy. Odkąd w naszych życiach pojawili się Matt i Seth nie byłyśmy tak blisko siebie jak tego dnia.
               Miałam pewność, że nasza przyjaźń nigdy się nie skończy, bo zawsze się wspierałyśmy i wiedziałam, ze tak zostanie już na zawsze. Tego błam pewna na sto procent.
               Nagle znów poczułam, że coś się zmienia. Ta sama moc się zbliżała w naszą stronę. Nie tylko ja byłam tego świadoma.
               Gdy moc już ogarnęła nas wszystkich nadeszła Eva z Agnes.
               Obje śmiały się złowieszczym śmiechem.
               Nie miałam pojęcia, co się dzieje, ani dlaczego ta moc się zbliża wraz z nimi. Wiedziałam jedynie, że jest bardzo niebezpieczna i nie cofnie się przed niczym, żeby dostać to, czego pragnie.
               Byłam w coraz większej panice, co nie uszło uwadze moim przyjaciołom, ani Mattowi.
               Matt objął mnie ramieniem. Edward, Stella, Alice i Seth zaczęli mnie uspokajać słownie. Natomiast Jasper zaczął kontrolować moje emocje, żebym się uspokoiła.
               Byłam im wszystkim wdzięczna, że są teraz przy mnie. Bez nich bym sobie na pewno z tym wszystkim nie poradziła.
               Gdyby nie oni na pewno już dawno dostałabym ataku paniki i powróciły by moje dolegliwości, z którymi zmagałam się w Polsce i na początku pobytu w USA, kiedy w szkole zasłabłam i Matt odwoził mnie do szpitala.
               Dopiero teraz zdążyłam zauważyć, że od naszego ostatniego spotkania z Evą i Agnes obie zdążyły się już przebrać.
               Miały długie czarne sukienki – co mnie bardzo zdziwiło, bo nigdy ich nie widziałam w długich sukienkach, nie pamiętam nawet, żeby Eva w ogóle nosiła sukienki, mimo że kiedyś się przyjaźniłyśmy – które miały duży dekolt na plecach, ale z przody też bardzo dużo te sukienki odsłaniały, były bardzo dopasowane do ciała, co bardzo pasowało do ich stylu ubioru.
               Nagle odezwała się Alice.
- Już wiem, gdzie wtedy wszyscy czuliśmy tą dziwną moc.
- Tak. Masz racje. – Odparł Matt. – Czułem to już, gdy pierwszy raz je ujrzałem. Alice myślisz, że to może być prawda?
- A moglibyście mówić jaśniej? – spytałam rozdrażniona, przez to, że nie rozumiem, tego co oni mówią.
               Miałam wrażenie, że oni coś wiedzą, ale nie chcą mi powiedzieć, o co chodzi.
- Kochanie nie martw się. Jak będziemy coś więcej wiedzieć, to na pewno się o tym dowiesz, ale na razie to są tylko nasze podejrzenia.
- Ale ja chcę wiedzieć, jakie przynajmniej macie podejrzenia. – powiedziałam proszącym tonem.
- Kochanie powiem ci, ale jeszcze nie teraz.
- Dlaczego?
- Bo jeszcze nie jesteśmy pewni.
- Czego nie jesteście pewni? – Spytała Eva zaczepnym głosem.
               Nie wiem czemu, ale od ostatniego naszego spotkania, które było godzinę wcześniej obje, wyładniały.
               Wiedziałam, że one nie spoczną dopóki nie odbiją mi Matta, ale ja nie zamierzałam się poddać, bo byłam już pewna uczuć mojego ukochanego i na pewno nie zostawiłby mnie dla, którejś z tych dwóch dziewczyn.
- Niczego. Nie jesteśmy pewni tego, czy możemy już wrócić do domu.
- Alice to zadzwonisz wieczorem do Carlisla, prawda?
- Jasne. A zawsze możecie potem pojechać jeszcze na Alaskę lub na naszą wyspę.
- A gdzie macie tą wyspę? – Dociekała Eva.
- Daleko.
- A dokładniej?
- Za oceanem.
- Chcesz się tak bawić w kotka i myszkę? – Spytała oburzona Agnes.
- Ja tak mogę całą wieczność. – Powiedział z uśmiechem Emmett.
- Wątpię.
- Czemu w to wątpisz?
- Bo żaden człowiek nie może żyć wieczności. – Powiedziała Agnes.
- Wow. Ty umiesz liczyć! – Powiedziałyśmy równocześnie ze Stellą.
- Chyba przecież po to chodzę do szkoły. – Powiedziała oburzona.
- Matt? – Powiedziałam słodkim głosem.
- Słucham Ciebie.
- Idziemy się przejść?
- Z Tobą zawsze i wszędzie.
- Stella, Alice, Edward, Emmett, Jasper i Seth idziecie z nami?
- Jasne. – odpowiedzieli wszyscy chórem.
               Nim się obejrzeliśmy już szliśmy w stronę lasu.
               Nagle poczułam, że tracę panowanie nad swoim ciałem. Wiedziałam, że to ta dziwna moc.
               Nie miałam pojęcia skąd ona się brała, ale wiedziałam tylko tyle, że pojawiała się za każdym razem, gdy zjawiały się Eva i Agnes.
               Nie wiedziałam, tylko dlaczego.
- Trish wszystko w porządku?
               W odpowiedzi pokręciłam tylko głową.
- Alice zajmiesz się nią? Ja pójdę z Emmettem i Edwardem sprawdzić, co się dzieje.
- Nie musimy nigdzie iść, bo czarownice tu idą. – Powiedział Edward.
- Jakie czarownice? – Spytałam, gdy odzyskałam głos.
- Eva i Agnes.
- Skąd to wiesz?
- Słyszę, jak wypowiadają różne zaklęcia.
- A skąd masz pewność, że to one?
- Bo już to słyszałem, jak byliśmy w parku.
- I dopiero teraz o tym mówisz?
- Tak, bo dopiero teraz mam tą pewność.
- A czego one od nas chcą?
- Chcą zniszczyć Ciebie, odbierając Ci Matta, bo chcą się zemścić na Tobie. – Powiedział Edward patrząc w moją stronę.
- Ale za co? – Spytałam zdezorientowana.
- Z tego, co słyszę, to mają pretensje do Ciebie, o to że niby przez Ciebie Eva nie jest z jakimś Twoim kuzynem.
- Ale ja na niego nie mam żadnego wpływu. On już wcześniej ode mnie wiedział, że ona jest fałszywa.
- Wiem, ale one tego nie rozumieją.
- Można je jakoś pokonać?
- Raczej to będzie niemożliwe, jeśli byśmy chcieli zrobić to sami. One są zbyt silne.
- A gdyby Matt zatrzymał czas tak żebyście tylko wy mogli się poruszać, to szłoby je jakoś unieszkodliwić?
- Myślę, że tak. Ale potrzebujemy czasu na przygotowania, a teraz jest już późno i musisz wracać do domu, żeby się wyspać. A my się postaramy je w tym czasie unieszkodliwić.
- Dobrze.
               Wróciłam z powrotem do domu mojej babci. Zjadłam kolację, wzięłam długą gorącą kąpiel, ubrałam się w piżamę i położyłam się spać.
                Śniło mi się, że jestem razem z Mattem, Stellą i Sethem na polanie, gdzie mieliśmy rozłożony koc piknikowy, na który wszyscy siedzieliśmy. Bawiliśmy się wtedy wszyscy naprawdę świetnie. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby Matt się śmiał tyle, co podczas tego snu. Chciałam, żeby ten sen nigdy nie skończył, ale tak było tylko do czasu. Ponieważ w pewnym momencie zmieniła się jego sceneria. Wtedy biegliśmy przez las. Seth był zmieniony w wilka, a Stella w kotołaka. Natomiast mnie Matt trzymał na plecach i biegliśmy z jego wampirzą prędkością. Wszyscy byliśmy przerażeni i przed czymś uciekaliśmy, jednak nie wiedziałam przed czym. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że za nami na miotłach lecą dwie wiedźmy, które za wszelką cenę chcą mnie zniszczyć, żeby mogły mieć Matta, tylko dla siebie, bo wiedziały, że dopóki ja żyję to one nie będą w stanie mi go odebrać. Znałam obie wiedźmy. Były to Eva i Agnes. Nagle przed moimi oczami zrobiło się strasznie ciemno. Nie widziałam kompletnie nic. Byłam przerażona. Kiedy uzmysłowiłam sobie, że nie mogę ruszyć nawet ręką byłam już pewna, że to sprawka tych dwóch czarownic, ponieważ to samo było podczas tego dnia, gdy myślałam, że Matt mnie zostawi dla jednej z nich. Kiedy Matt się zorientował, że coś nie gra zawołał Stellę i Setha. Posadził mnie wtedy na ziemi, po czym odwrócił się w stronę Evy i Agnes, a z jego gardła wydobył się cichy charkot. Nagle czas się zatrzymał. Wiedziałam, że to dzieło mojego ukochanego, ponieważ nagle przestały się ruszać liście drzew i jedyne, co pozostawało w ruchu, to byli moi przyjaciele oraz mój ukochany. Nagle oni podbiegli do Evy i Agnes. Nie chciałam patrzeć, na to co się działo dalej. Więc zamknęłam oczy, żeby na to nie patrzeć. Jednak wszystko nadal słyszałam. Usłyszałam dźwięk łamania karku. Bałam się, że coś się stało któremuś z moich przyjaciół, lecz gdy otworzyłam oczy okazało się, że to Eva i Agnes zostały zabite. Wiedziałam, że teraz już nie będą nikomu więcej zagrażały.
                Obudziłam się o 8:15. Matt siedział na łóżku obok mnie uśmiechnięty od ucha do ucha. Widać był w znakomitym humorze jak po „ Polowaniu na czarownice”. Zastanawiałam się od jak dawna on tu już siedzi. Usiadłam obok niego i mocno go przytuliłam.
- Wyspałaś się?
- Tak, ale miałam dziwny sen.
- A opowiesz mi go? Proszę. – Powiedział przeciągając ostatnie sylaby i słodko się uśmiechając.
- Dobrze. – Zaczęłam mu opowiadać, ale w pewnym momencie, gdy doszłam do momentu o zatrzymaniu czasu i reszty wydarzeń słowa ugrzęzły mi w gardle, nie mogłam wtedy dokończyć opowieści, ale Matt mnie nie poganiał, bo wiedział, że nie może na mnie nic wymuszać. Jednak po chwili zebrałam się w sobie i mogłam dokończyć opowieść.
                Matt tylko się uśmiechał i potakiwał głową. Widziałam, że mu się ta opowieść podoba. Jednak to co mi powiedział wcale mnie nie zdziwiło.
- Nie musisz się już nich obawiać.
                Wiedziałam, że zostały unicestwione, bo było to widać po zachowaniu mojego ukochanego. Jednak chciałam wiedzieć, czy stało się to, co w moim śnie, czy jakoś inaczej to załatwili.
- Matt? – Powiedziałam niepewnie.
- Słucham Ciebie skarbie. – Powiedział otulając mnie swoim ramieniem i czule uśmiechając do mnie.
- Czy z nimi stało się to, co w moim śnie? – Wydusiłam z siebie po długim czasie milczenia.
                Nie odpowiedział od razu, lecz tylko po chwili skinął głową.
                Teraz już miałam pewność, że ten sen, to był cały obraz walki między nimi, tyle że z udziałem Stelli, Alice, Setha, Edwarda, Jackoba, Jaspera i mojego ukochanego.
- Ktoś chce z Tobą porozmawiać. – Powiedział wyciągając laptopa z uśmiechem na twarzy.
- Angela? – Spytałam z nadzieją w głosie.
- Przykro mi, ale muszę Cię rozczarować, bo to nie ona.
- A kto?
- Zaraz się sama dowiesz.
                Włączył laptopa i odpalił Skayp’a. Nim się obejrzałam, ktoś już dzwonił. Matt od razu odebrał, więc nie zdążyłam przeczytać, kim jest ta osoba. Dopiero, gdy po drugiej stronie zobaczyłam Renesmee.
- Hej. – Powiedziałam z uśmiechem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi brakuje przyjaciół ze Stanów i że czuje się już o wiele lepiej, niż zaraz po przyjeździe do Polski.
- Hej. Jak się czujesz? – Spytała zadowolona, ze widzi mnie w dobrym humorze.
- Fantastycznie. – Powiedziałam szczerze. – Ale chciałabym już być z powrotem w domu.
- Wiem.
                Nagle odezwał się Matt, żeby zawołała Carlisla. Kiedy to zrobiła, on od razu znalazł się przy niej. Uśmiechnął się tak jak Renesmee, kiedy zauważył, że pobyt w Polsce dobrze mi zrobił.
- Jak się czujesz? – Spytał po chwili.
- Wspaniale, tylko były dwa konflikty, które skończyły się tragicznie, dla wrogich stron.
- Tak wiem o tym, ale tylko o jednej takiej ingerencji, która była z udziałem Demetriego. A ta druga to jaka?
- A to były takie moje dwie dawne koleżanki, które jak się potem okazało były wiedźmami.
- Matt i daliście sobie z nimi radę?
- Tak, ale tylko dzięki mojej mocy.
- Chcesz już wrócić do domu, prawda? – Spytał się mnie Carlisle.
                Nie odpowiedziałam, tylko skinęłam głową.
- Myślę, że możecie już wrócić, bo Angela też jest spokojna i zaczyna się widywać z rodziną, a od poniedziałku wraca do szkoły z całą świtą ochroniarzy.
- Carlisle to my wszyscy będziemy jutro rano na lotnisku, bo ona już dłużej tu chyba nie wytrzyma.
- Dobra. – Powiedział Carlisle, po czym się rozłączyliśmy.
                Poszłam się wykąpać i zjeść śniadanie, a zaraz po tym zaczęłam się pakować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz