Nie wiem o której godzinie się przebudziłam, ale Matt nadal siedział w tej samej pozycji przy mnie, w jakiej go zastałam, kiedy odzyskałam przytomność.
Nie wiem ile czasu minęło od czasu tego wypadku w lesie, ani czy to wszystko stało się naprawdę.
Obudził mnie dźwięk grania na fortepianie. Była to nieznana mi melodia, co mnie bardzo zaciekawiło i chciałam sprawdzić kto tak pięknie grał na tym instrumencie.
Jednak nie byłam pewna, czy to jest w rzeczywistości, czy nadal śnię.
Kiedy starałam się usiąść zakręciło mi się w głowie, przez co się zachwiałam. Nie wiedziałam, że Matt ma aż taki refleks, bo nim się obejrzałam, mój kochany już mnie trzymał w ramionach.
- Wyspałaś się? – spytał po chwili, kiedy miał pewność, że już ze mną wszystko w porządku.
- Szczerzę? – spytałam, żeby się z nim trochę podroczyć.
- Tak. Ja zawsze chcę znać szczerą odpowiedź od Ciebie. – powiedział próbując się uśmiechnąć.
- Nie do końca, ale lepiej się już czuje.
- To dobrze.
- A ty czemu jesteś taki przygnębiony?
- A nie wiem tak jakoś. – powiedział uśmiechając się z wysiłkiem.
- Matt mnie nie oszukasz. Wiem, że coś się stało. Proszę cię powiedz co się dzieje.
- Mówię nic się nie stało.
- Ja wiem swoje i jak ty mi o tym nie powiesz to ktoś inny o tym powie.
- Niby kto? – spytał z sarkastycznym uśmiechem.
- Tego jeszcze nie wiem, ale się niedługo dowiem.
- To może nie być takie proste. – powiedział już z naturalnym uśmiechem od którego moje serce zaczynało wariować.
- Czemu tak uważasz?
- Bo znam swoją rodzinę i przyjaciół.
- Wiesz, że jesteś moim największym skarbem?
- Wiem, ale nie możemy być razem. – znów stał się ponury.
- Dlaczego? Dlaczego nie możemy być razem? Przecież kochamy się nawzajem. – mówiłam ze łzami w oczach.
- Proszę cię nie płacz. Przynajmniej nie teraz.
- Ale dlaczego? Już w ogóle nic nie rozumiem.
- Czego nie rozumiesz?
- Mówisz, że nie możemy być razem, ale nie pozwalasz mi płakać, więc co tu jest za sprawiedliwość? – spytałam przez łzy.
- Nigdy nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
- Moje życie bez Ciebie na tym świecie nie ma sensu, bo to ty mnie trzymasz tylko przy życiu.
- Obiecaj mi, że nic sobie nie zrobisz.
- Dlaczego mam ci to obiecać, skoro nie ma szans na to, żebyśmy byli razem. – już nie mogłam powstrzymać łez. – Odwieź mnie do domu! – zażądałam, bo nie miałam zamiaru dłużej z nim siedzieć w jednym pomieszczeniu, jeśli miałam pewność, że nie mogę z nim być.
- Dlaczego? Wiesz która jest godzina?
- Bo jeśli nie mogę być z Tobą nie ma sensu, żebym tu była i nie wiem która godzina. Nie miałam kiedy sprawdzić! – powiedziałam z żalem i płaczem w głosie. Odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam płakać.
- Kochanie nie płacz. – powiedział po chwili.
Gdy się trochę uspokoiłam wstałam z łóżka, ale się zachwiałam. Nie zwracałam na to uwagi. Po prostu chciałam się znaleźć jak najszybciej, jak najdalej od Matta. Nie chciałam więcej cierpieć patrząc na niego.
Zastanawiałam się tylko ile czasu Bella i Edward byli razem zanim ona stała się jedną z nich? Czy oni wtedy też się tak rozstawali jak teraz ja z Mattem? Czy uda nam się jeszcze kiedyś być razem? Czy będziemy wtedy naprawdę szczęśliwi?
Te pytania i wiele innych ciągle kręciły się w mojej głowie, ale niestety nie znałam teraz jeszcze odpowiedzi na żadne z nich. Chciałabym móc tak jak Alice spojrzeć w przyszłość, by móc na nie wszystkie odpowiedzieć.
Wtedy w głowie zaświtało mi jeszcze jedno pytanie: DLACZEGO ON NIE DAŁ MI WTEDY ZGINĄĆ, KIEDY JANE PRÓBOWAŁA MNIE ZABIĆ? Przecież mógłby się mnie wtedy łatwo pozbyć, nie musiałby ze mną zrywać i najważniejsze: ZAOSZCZĘDZIŁBY MI TEGO CAŁEGO CIERPIENIA!
Dopiero kiedy zeszłam na dół do salonu zorientowałam się, że ta muzyka, która wtedy mnie obudziła nadal była grana. Z czystej ciekawości poszłam sprawdzić, kto z tej rodziny ma taki talent muzyczny. Gdy weszłam do salonu nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Edward nie tylko był jednym wampirów mających dodatkowe zdolności w tym domu, ale również był wirtuozem gry na fortepianie? To już zaczęło przekraczać moje największe wyobrażenia.
Jednak nadal nie wiedziałam co to za muzyka.
- Wybierasz się gdzieś? – spytała Alice.
- Tak chcę wracać już do domu. – powiedziałam ze łzami w oczach.
- Dlaczego? – spytała Essme.
- Pokłóciłam się z Mattem i się rozstaliśmy. – w moich oczach znów zaczęły pojawiać się łzy, ale nagle ogarnął mną przeogromny spokój.
- Dzięki Jasper. – powiedział Matt schodzący z góry.
- Nie ma sprawy. – powiedział lekko się uśmiechając.
- Trish kochanie proszę cię usiądź.
- Nie zamierzam siadać. Nie mam zamiaru robić nic co mi każesz.
- Ale ja ci nic nie każę tylko cię proszę kochanie.
- Nie nazywaj mnie tak! Nie jestem już twoim kochaniem, bo ze mną zerwałeś przed chwilą! – nie umiałam się opanować. Mój gniew na Matta coraz bardziej wzrastał i chyba wszyscy obecni w salonie to zauważyli.
- Jasper mógłbyś jej trochę pomóc? – spytał po chwili Matt, kiedy widział, że zaraz naprawę wybuchnę.
Po chwili znów ogarnął mną spokój, ale teraz przynajmniej wiedziałam skąd się brał. To Jasper sterował moimi uczuciami, dopiero teraz przypomniałam sobie, że Matt mi wspominał, że on ma taki dar.
I znów wszystko kręciło się wokół Matta.
- Mylisz się nic nie kręci się wokół niego, tylko wokół Ciebie. – powiedział Edward.
- Czy w tym domu nie można już o niczym myśleć? – spytałam żartobliwie.
- Można, ale ja o tym wszystkim będę wiedział. Przepraszam jest w tym domu jedna osoba, której myśli nie przeczytam bez jej pomocy. – mówiąc to spojrzał na swoją żonę.
- Czasem jest to bardzo przydatne. – powiedziała z uśmiechem.
- Ale wracając do waszej sprawy. Matt ma rację przynajmniej teraz przez pewien czas nie powinniście być parą i to tylko dla twojego dobra.
- Ale dlaczego niby?
- Tego już ci nie mogę powiedzieć. To byś musiała wyciągnąć już od Matta, ale znając go on nie będzie chciał ci tego wszystkiego powiedzieć.
- To kto jeszcze poza nim będzie mógł mi to wszystko powiedzieć poza nim jeśli on mi tego nie powie? Mam już dość tych wszystkich tajemnic.
- Ale ty chyba taż masz swoją tajemnicę, prawda?
- Niby jaką?
- Związaną w twoimi marzeniami.
- Tak mam pewną tajemnicę, ale jeśli ty o niej wiesz to już nie jest tajemnicą.
- No masz rację.
- A moglibyście nam nią powiedzieć, skoro już nie jest tajemnicą? – spytała Alice.
- Myślę, że tak ale pod warunkiem, że najpierw Matt mi powie wszystko co przede mną ukrywa.
- Matt zgadzasz się na ten warunek? – mówiła proszącym głosem Alice. – Wcale nie musisz odpowiadać, bo i tak wiem, że się zgodzisz.
- Czy ty zawsze musisz wiedzieć co się stanie? – spytał zaczepnie Matt. Na jego ustach znów pojawił się delikatny uśmiech, ale po chwili znów zmienił się w grymas przygnębienia.
- Tak, bo taki jest mój dar.
- Więc które pierwsze wyjawia swoją tajemnicę?
- Może ty nam to powiesz? – powiedział po chwili Edward, bo będzie to trudno rozstrzygnąć.
Alice przez chwilę siedziała z zamkniętymi oczami. Po chwili powiedziała, że to ja zaczynam.
- Dobra, ale Matt zaraz po tym zaczyna swoją tajemnicę mówić. – mówiąc te słowa patrzyłam prosto w oczy mojego ukochanego.
- Ok.
- Moją tajemnicą jest to, że bardzo bym chciała zdobyć tytuł mistrzyni świata w tańcu towarzyskim i otworzyć kiedyś własną szkołę tańca.
- Wiesz, że będąc ze mną jest to bardzo możliwe? – spytał Matt.
- Wiem, ale z tego co mi się wydaje, to my już nie jesteśmy razem. A teraz czas na tą twoją tajemnicę.
- Chodzi o to, że dla człowieka bycie z wampirem, jest bardzo niebezpieczne. A zwłaszcza dla ciebie, bo ty jesteś bardzo delikatna, a teraz jeszcze jest jeszcze gorzej, bo twoja siostra stała się jedną z nas…
- Co? – przerwałam mu, bo nie umiałam sobie tego wszystkiego poukładać.
- To ci wyjaśnię później, ale teraz chodzi o to, że za wiele dla mnie znaczysz, żebym mógł cię stracić, a nie chcę cię przemieniać.
- Dlaczego?
- Bo chcę, żebyś żyła spokojnie, ale jako człowiek. A po wczorajszym zdarzeniu nie chcę ciebie skarbie narażać na dalsze niebezpieczeństwa z naszej strony.
W tym momencie moje oczy zaszły mgłą, a po moich policzkach pociekły strugi łez. Poczułam chłodne dłonie Matta na mojej twarzy, kiedy ocierał mi łzy.
- Nie płacz kochanie. Pamiętaj z każdym dniem kocham cię coraz bardziej i nigdy nie przestanę.
- To dlaczego nie możemy być dłużej razem?
- Bo nie chcę cie narażać na żadne niebezpieczeństwa już dłużej.
- Ale i tak jestem narażona na te niebezpieczeństwa, ponieważ mówisz, że moja siostra stała się jedną z was.
- Alec złapał nią w tym samym czasie, co Ciebie Jane, ale nim Seth czy Stella zdążyli zareagować on już ukąsił nią w szyję.
- A gdzie ona teraz jest? – spytałam, bo bardzo się o nią martwiłam.
- Jest w pokoju Adama, bo jest w trakcie przemiany i dopóki nie zacznie panować nad sobą nie może mieć w ogóle do czynienia z ludźmi.
- To co mam rodzicom powiedzieć? Ile czasu to zajmie? I co z nią wtedy będzie? – pytania wystrzeliwały ze mnie jak z procy, bo byłam tym wszystkim zdenerwowana i przejęta.
- Twoi rodzice już wiedzą. Maksymalnie rok czasu może potrwać, ale mamy tu przypadek, który od razu umiał panować nad sobą – mówiąc to spojrzał na Bellę – a co do twojego ostatniego pytania odpowiedź jest prosta. Zostanie pod naszą opieką, ale nie będzie się widywać z normalnymi ludźmi, dlatego teraz Twoje przebywanie z naszym pobliżu może być bardzo ciężkie i niebezpieczne. – mówił spokojnie Matt.
- Ale to moja siostra! Chyba mam prawo się z nią widywać? – spytałam przez łzy.
- Dla twojego dobra wolałbym, żebyś przez jakiś czas się z nią nie widywała, bo to jest naprawdę niebezpieczne dla Ciebie. I proszę cię nie płacz kochanie.
- Nie nazywaj mnie tak skoro nie jesteśmy razem. – znów się rozpłakałam.
- Ale mi naprawdę na Tobie zależy i nie chcę, żeby ci się stała krzywda przez, że nie jestem z Twojego świata. – kiedy zaczął mi ocierać łzy zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
Gdy zauważył, że słodkie słówka nie pomogą tym razem, objął mnie w talii, tak żebym się o niego oparła, wtedy się do niego przytuliłam i już dłużej nie mogłam powstrzymać łez, więc z nich popłynęły strumyki. Matt nie próbował mnie uspokoić tylko gładził po włosach. Przez co coraz bardziej zaczęłam płakać. Nagle zaczął mi szeptać do ucha.
- Kocham cię. Jesteś moim największym skarbem i nikomu nie pozwolę Ciebie skrzywdzić. Uwierz mi nie chciałem z Tobą zrywać, ale pomyślałem, że to będzie najbezpieczniejsze dla Ciebie, teraz wiem, że popełniłem ogromny błąd. Wybaczysz mi to kiedyś?
Wiedziałam wtedy, że Edward się na nas patrzy i wie co Matt mówi do mnie. Ale jednak udawał, że nie słyszy i zaczął gać tą melodię, która wtedy mnie obudziła. Widziałam, że ciągle patrzy się na Bellę.
- Co to za melodia?
- To kołysanka, którą napisałem specjalnie dla Belli, kiedy ona była jeszcze człowiekiem.
- Piękna jest ta melodia i widzę, że masz talent muzyczny.
- Każdy ma jakiś talent. – powiedział z uśmiechem.
- Możliwe.
Wtuliłam się w Matta jeszcze bardziej, bo go naprawdę kochałam, chociaż nie wiedziałam, czy on tak naprawdę czuje do mnie to samo co ja do niego. Na moje pytanie postawione w myślach odpowiedział Edward.
- Uwierz mi jeśli ktokolwiek poza nim może być pewien jego uczuć to tą osobą jestem ja, bo chcąc nie chcąc często słyszę jego myśli. I mogę ci powiedzieć, że on bez przerwy myśli tylko o Tobie, bo naprawdę Ciebie kocha. Więc możesz być pewna, co do jego uczuć.
- A dostałeś pozwolenie na siedzenie w mojej głowie? – spytał zaczepnie Matt.
- Nic na to nie poradzę, że macie wszyscy takie głośne myśli.
- Dobra możemy skończyć temat myśli? – spytał Matt. – Ale co do jednego Edward ma Rację. Naprawdę cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Jesteś dla mnie największym skarbem o którym kiedykolwiek mógłbym marzyć. – po tych słowach Matt pocałował mnie.
- A mi się wydawało, że ze mną zerwałeś. – powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Masz rację, ale nie potrafię wytrzymać bez Ciebie ani jednej minuty, bo jesteś moim największym skarbem. Kocham cię i nigdy o tym nie zapominaj.
- Nie zapomnę o tym, bo też cię kocham. – powiedziałam siadając mu na kolana i go mocno obejmując.
W tym czasie on pokierował moją głową w ten sposób, żebym na niego spojrzała. Wtedy zaczął mnie całować. Po czym szepnął mi do ucha:
- Przepraszam Ciebie skarbie. Uwierz mi naprawdę cię kocham i nie chcę żyć bez Ciebie, bo jesteś dla mnie najważniejsza.
- już się na Ciebie nie gniewam i też cię kocham, ale muszę wiedzieć jedno.
- Co takiego?
- Czy to wszystko oznacza, że znów jesteśmy razem?
Matt słodko się uśmiechnął po czym powiedział:
- Oczywiście, że tak. Inaczej bym nie umiał. A ty myślałaś, że co?
- Nie nic. – powiedziałam z uśmiechem. – mogłabym zobaczyć teraz Angelę? Proszę. – mówiłam prawie przez łzy.
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem.
- Pod jakim? – spytałam z nadzieją w głosie, bo byłam w stanie zgodzić się na wszystko, o co tylko Matt poprosi, bo chciałam wiedzieć co się dzieje z moja siostrą.
Prawda była taka, że czułam się winna tego, że moja siostra przestała być człowiekiem.
- Warunek jest taki, że wszyscy muszą zgodzić pójść z nami do pokoju Adama, żeby mieć pewność, że jeśli już przemiana dobiegła końca Angela nie będzie próbować Cię zabić.
- Dobrze. – spojrzałam po wszystkich proszącym wzrokiem.
Zgodzili się wszyscy bez wyjątku. Byłam szczęśliwa, że będę mogła zobaczyć swoją siostrę mimo, że nadal miałam wielkie poczucie winy. Nic nie było w stanie mnie przekonać, że jest inaczej. Do końca życia i jeszcze dłużej będę miała przez to wyrzuty sumienia.
- Wcale to nie jest Twoja wina. Mogło się to kończyć o wiele gorzej, a teraz przynajmniej masz pewność, że żyje. A poza tym ona nie jest pierwszą osobą, której mogło się przytrafić coś takiego. Balla jest przypadkiem, że sama postawiła się wampirowi na śmierć a jednak wyszła z tego jako człowiek, mimo że tamten nią ugryzł. – wyjaśniał Edward.
- Nie przypominaj mi o tym. – powiedziała Bella do Edwarda.
- Jak to możliwe? Czy Angeli też się uda wyjść z tego jako człowiek?
- Jest to możliwe takim cudem, że Edward nie chciał przez bardzo długo czas doprowadzić do mojej przemiany, a wtedy kiedy już prawie mogłam być wampirem, bo tamten mnie ugryzł. Edward wyssał cały jad. Ale w wypadku Twojej siostry nie dało się tego dokonać, bo za późno tam dotarliśmy. Więc nie ma na to rady i ona stanie się jedną z nas.
- Ale dlaczego to akurat musiała być moja siostra a nie ja? Przecież ona ma jeszcze całe życie przed sobą? – byłam tak zrozpaczona, że nie byłam w stanie sobie tego wszystkiego wybaczyć.
Po chwili weszliśmy do pokoju Adama. Angela leżała na łóżku. Wyglądała, jakby spała. Była podłączona do urządzenia sprawdzającego pracę serca. Była bardzo blada, ale nie wyglądała jakby cierpiała. Była jakby szczęśliwa. Nagle jej serce zaczęło bić bardzo szybko i w pewnym momencie się zatrzymało. Wtedy Angela otwarła oczy.
Później wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Wszyscy mnie zasłonili, żeby Angela mnie nie zaatakowała. Widziałam przez chwilę jej oczy. Były koloru szkarłatnego. Przestraszyłam się jej, mimo, że to nadal była moja siostra.
Ubrana była w błękitną sukienkę do kolan. Nagle w ciągu kilku dni zmieniła się nie do poznania. Dojrzała naprawdę szybko. Już nie wyglądała na czternaście lat, tylko na minimum osiemnaście.
Nie mogłam uwierzyć , że to moja siostra. Adam od razu jej zaproponował, żeby poszli na polowanie. Na co ona od razu się zgodziła. Po czym zaraz oboje wyskoczyli przez okno.
- Co jej się stało? Czy to na pewno Angela? Co mam powiedzieć rodzicom? – nie przestawałam głośno wypowiadać pytań, które miałam zamiar wypowiadać tylko w myślach.
- Już ci tłumaczyłem co jej się stało. Tak to na pewno Angela. A co do twoich rodziców to oni już wiedzą wszystko.
- Wszystko czyli co?
- Carlisle musiał im powiedzieć całą prawdę, ale powiedział im tylko zbędne minimum.
- Czyli?
- Powiedział im, że Angela miała poważny wypadek i żeby przeżyć musiała się zmienić i to bardzo. I że teraz już bardziej przypomina naszą rodzinę niż waszą, że musi przez jakiś czas zostać odseparowana od ludzi i że musi zostać pod naszą opieką przez jakiś bez żadnego kontaktu z rodziną.
- A wiedzą kim naprawdę jesteście?
- Nie. Mówimy im tylko to co muszą wiedzieć.
Później zeszliśmy do salonu i nie wiem, co się działo wtedy, bo zasnęłam u Matta na kolanach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz