sobota, 31 maja 2014

Rozdział dwudziesty Wampiry i wilkołaki nie są jedyną tajemnicą naszego miasta.

            Im dłużej myślałam o tym, co widziałam i czułam w tamtym miejscu, tym bardziej uświęcało mnie przekonanie, że na tej polanie coś się dzieje, jednak nie miałam pojęcia, co to takiego może być.
            Od powrotu z polowania nie miałam nastroju na żadne rozmowy. Moi przyjaciele nie raz próbowali mnie wciągnąć w jakieś pogaduszki, jednak ja ciągle milczałam.
            Cieszyłam się, że jest przy mnie Matt. Ciągle byłam wtulona w jego ramiona. Wtedy przynajmniej na chwilę mogłam zapomnieć o dręczących mnie myślach.
            Wieczorem, gdy moja siostra z Adamem poszli do domu moich rodziców, a Stella, Bella, Renesmee, Seth, Jackob i Edward poszli o swoich domów mocno wtuliłam się w ciało swojego chłopaka.
            Odkąd się przebudziłam, jako wampir jedna rzecz nie dawała mi spokoju jeszcze zanim Matt zaprowadził mnie na tą magiczną polanę.
            Wcześniej nie miałam okazji zapytać o to swojego ukochanego. Jednak teraz, gdy byliśmy z Alice, Jasperem, Esme, Rosalie, Carlislem i Emmettem mogłam w końcu zapytać o to, co nie dawało mi najbardziej spokoju.
            − Wszystkie wampiry widzą aurę innych? – Spytałam wtulając się w ciało Matta.
            Wszyscy zaczęli się we mnie wpatrywać z niedowierzaniem. Po ich reakcji wiedziałam, że nie mieli z tym nigdy wcześniej do czynienia.
            − Trish, czy tylko widzisz aury? – Zapytał Carlisle, który w mgnieniu oka znalazł się tuż przy mnie i moim chłopaku.
            Nie wiedziałam, w jaki sposób mam powiedzieć o tym, co czułam podczas pobytu na polanie razem z Mattem.
            − Gdy byłam z Mattem na polowaniu zabrał mnie na jedną polanę, gdzie mimo zimy dookoła tam było pełno kwiatów i zieleni. Nie wiem, czy te miejsce od dawna tak wyglądało, czy od teraz, ale wiem, że tam dzieje się coś dziwnego. Czułam jakąś dziwną siłę, której nie znam. Cały dzień spędziłam w towarzystwie waszym, wilkołaków i Stelli, jednak to w żaden sposób nie przypomina tego, co czułam w tamtym miejscu.
            − To jest naprawdę dziwne, bo nigdzie wokół nie ma takiego miejsca, które mogłoby pasować tym opisom. – Odparł Carlisle po chwili namysłu.
            − Carlisle to jednak prawda. Sam widziałem to miejsce na własne oczy. Jednak nic tam nie czułem. Czy to możliwe, abyśmy odkryli jej dar? – Zapytał zdezorientowany Matt.
            − Na to wygląda, ale musimy sprawdzić tę polanę. Gdy przyjdzie Edward z Bellą wybierzemy się wszyscy w tamto miejsce i zobaczymy, o co tam chodzi.
            Całą noc siedziałam wtulona w ciało swojego ukochanego i nie potrafiłam pozbierać swoich myśli.
            Ciągle myślałam o tym dziwnym zjawisku na polanie i o tym uczuciu, gdy się na niej znalazłam.
            Byłam szczęśliwa, że Matt jest przy mnie w tym irracjonalnym czasie. Nigdy w życiu bym się nie spodziewała, że moje życie może się tak bardzo zmienić z powodu miłości.
            Dzięki mojej miłości do Matta ze wzajemnością dowiedziałam się rzeczy, których żaden zwykły człowiek nie wie lub uznaje je za legendy, mity, czy bajki.
            − Kochanie wszystko w porządku? – Zapytał mój ukochany w pewnym momencie.
            Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że Matt coś do mnie mówił. Byłam tak zamyślona, że nie zwracałam uwagi na to, co działo się wokół mnie.
            − Mówiłeś coś Matt? Przepraszam Cię, ale nie mogę przestać myśleć o tym, co działo się na polanie podczas polowania. – Powiedziałam czule patrząc w oczy swojego chłopaka.
            − Zadałem ci jedno pytanie i bardzo chciałbym na nie usłyszeć twoją odpowiedź.
            − Słucham Ciebie, o co chcesz zapytać?
            Oczy mojego chłopaka nagle zalśniły blaskiem gwiazd. Matt czule się do mnie uśmiechnął a w jego policzkach szło dostrzec dwa słodkie dołeczki.
            − Kochanie skoro widzisz aury, czy mogłabyś mi opisać moją? Jestem ciekaw, jak to wygląda. – Odparł mój ukochany z taką czułością i namiętnością w oczach, że nie było sposobu, aby móc mu się oprzeć.
            Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego stronę skupiając całą swoją uwagę na kolorach otaczających mojego ukochanego.
            − Wokół Ciebie widzę szarą otoczkę, z czerwonymi kropkami, a jej obramowanie jest złote. Nie wiem na razie, co oznaczają niektóre kolory, ale spędzając cały dzień w takim towarzystwie wiem już, że kolor szary jest przeznaczony dla wampirów, czerwone kropki pojawiają się, gdy dana osoba jest w towarzystwie swojego ukochanego lub ukochanej. Niestety nie wiem, co oznacza złoty kolor, ale odkąd się przebudziłam widziałam wokół Ciebie ten złoty kolor.
            Matt już nie skomentował tego, co mu powiedziałam tylko zaczął mnie czule całować. Jego usta nagle stały się miękkie niczym rozsypane płatki róż.
            Noc minęła mi naprawdę szybko. Carlisle chwilę po moich relacjach na temat tej dziwnej polany zadzwonił do Edwarda i Adama, aby jutro nie szli do szkoły tylko przyszli do nas. Natomiast ja zadzwoniłam do Stelli i powiedziałam swojej przyjaciółce, aby razem z Sethem odwiedziłam nas zanim pojadą do szkoły.
            Stella była zdziwiona, że w ogóle się do niej odezwałam, bo odkąd wróciłam z polowania z nikim przecież nie zamieniłam słowa. Jednak zgodziła się do nas przyjechać pod warunkiem, że Seth zgodzi się z nią przybyć.
            Rano wszyscy przybyli do domu mojego chłopaka, gdzie Carlisle rozpoczął naradę dotyczącą odkrycia dokonanego przeze mnie i mojego chłopaka.
            − Mam tylko jedno pytanie. Jak walczyć z wrogiem, z którym nie mieliśmy do czynienia i nie wiemy, jak go pokonać? – Zapytała w pewnym momencie Stella.
            − Stella dobrze sformułowane pytanie. – Odparł Carlisle. – Najpierw musimy poznać słabe strony naszego rywala i w tym nam pomożecie. Wiemy, że tam działa jakaś siła zewnętrzna, ponieważ poznaliśmy już dar naszej nowej wampirzycy. Trish widzi aury innych ludzi oraz potrafi wyczuć zjawiska paranormalne.
            Gdy spojrzałam w stronę Stelli znów widziałam kolory nią otaczające. Miała białą aurę z piaskowymi prążkami i złotym obramowaniem a do tego były na niej czerwone punkty. Patrząc w stronę Setha widziałam całą białą aurę ze złotym obramowaniem i czerwonymi kropkami. Jackoba aura wyglądała identycznie, jak Setha. Niestety nadal nie wiedziałam, co oznacza ten kolor.
            Jednak najbardziej zadziwiła mnie aura Renesmee. Nie mogłam się na nią napatrzeć. Była ona otoczona błękitem w kolorze czystego nieba z czerwonymi kropkami na całej aurze, co oznaczało silne związanie emocjonalne z zebranymi w tym miejscu. Jednak najbardziej zadziwiło mnie srebrne obramowanie tej aury.
            Nie miałam pojęcia, co oznaczają te kolory, poza szarym, białym i czerwonym. Szary kolor odpowiadał wampirom. Biały wyróżniał zmiennokształtnych, a czerwone kropki miłość i inne silne pozytywne uczucia.
            Jednak inne kolory stanowiły dla mnie zagadkę. Chciałam znać odpowiedź na nurtujące mnie pytanie: Co oznaczają te wszystkie kolory? Niestety odpowiedź nie chciała do mnie przyjść,
            Złoty kolor pojawiał się bardzo często w aurach moich przyjaciół. Najdziwniejsze było to, że tylko kilkoro z nich miało złote obramowanie. Lecz najbardziej mnie zastanawiały kolory aury Renesmee. Co one mogły oznaczać?
            Nie miałam pojęcia i wolałam teraz nie marnować czasu na rozmyślania o tym wszystkim.
            Mieliśmy większe zmartwienie na głowie, niż mój dar widzenia aur. Mimo wszystko starałam się przypomnieć sobie uczucie, które czułam na tamtej polanie. Nie pasowało ono do żadnego z odczuć, które czuje w towarzystwie swoich przyjaciół.
            Nagle Carlisle ogłosił, że pora pójść sprawdzić, co dzieje się na tej polanie. Wszyscy bez wyjątku zgodzili się tam pójść.
            Stella, Seth i Jackob przeobrazili się w swoje zwierzęce postacie i ruszyliśmy z nadludzką prędkością w stronę tajemniczej plany. Matt i ja biegliśmy przodem, aby wszystkim wskazać drogę.
            Po niecałych pięciu minutach byliśmy na miejscu. Przez całą noc nic nie zmieniło się w tym miejscu. Im byliśmy bliżej polany tym więcej było zieleni w całym lesie.
            Gdy dotarliśmy na polanę znów poczułam to samo. Zimny dreszcz przeszedł moje ciało, a woń, którą w tym momencie czułam przypominała zapach soku z owoców tropikalnych.
            − Ktoś czuje ten zapach? – Zapytałam wszystkich zebranych w tym dziwnym miejscu.
            − Jaki zapach? – Zapytali wszyscy chórem, prócz osób zmienionych w wilki, bądź w przypadku Stelli w kota.
            − Zapach soku z owoców tropikalnych. – Powiedziałam nieco zirytowana całą sytuacją.
            Niestety nikt nie czuł tego zapachu. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili, abym zaprowadziła ich do jego źródła.
            Skierowaliśmy się na północ skąd czułam tą dziwną woń. Im byliśmy bliżej celu tym zapach stawał się silniejszy, a dreszcze przeszywające moje ciało coraz mocniejsze.
            W końcu doszliśmy do małej drewnianej chatki otoczonej palmami tropikalnymi. Było to bardzo dziwne, ponieważ w Forks nie było odpowiedniego klimatu, aby one mogły się tam utrzymać.
            Zapukaliśmy do drzwi, jednak nikogo nie było w środku, a drzwi zostały otwarte. Było to naprawdę dziwne. Kto o zdrowych zmysłach zostawia dom otwarty i wychodzi?
            Gdy weszliśmy do środka wszędzie paliły się zapachowe świeczki. Na półkach stały słoiki z gałkami ocznymi, sercami, żabami i innymi dziwnymi rzeczami.
            Na stole leżała księga zaklęć. A na niej było zaznaczone zaklęcie. Podeszłam do otwartej księgi.
            Nagle stanęłam, jak wryta. Zaznaczone było zaklęcie zniszczenia istnienia na świecie.
            Czytając składniki do wykonania tego zaklęcia zaczęłam się cała trząść ze strachu.
            Moi przyjaciele pomogli mi wyjść z chatki.
            Nie mam pojęcia, w jaki sposób trafiłam do domu Cullenów, ale świadomość odzyskałam dopiero tam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz