wtorek, 27 maja 2014

Rozdział szósty Niespodzianka

               Gdy weszłam do przedpokoju czekał tam kolega mojego taty, który przyszedł do niego w jakiejś sprawie.
               Po chwili zadzwonił mój telefon. Gdy spojrzałam na wyświetlacz, okazało się, że to dzwonił Matt.
- Hej. – powiedziałam do niego mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie.
- Hej. – odpowiedział mój rozmówca.
- Jesteś w domu? – usłyszałam pytanie po chwili ciszy.
- Tak, a co?
- Mógłbym na chwilę wpaść do Ciebie? Bo chciałbym z Tobą porozmawiać.
- Dobra. To za ile będziesz? – powiedziałam po chwili namysłu.
- Za pół godziny. Może by?
- Tak. Pół godziny mi wystarczy.
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia. – powiedziałam po czym się Matt rozłączył.
               Wróciłam z powrotem do salonu.
- Kto dzwonił? – spytała Angela.
- A jak myślisz?
- Stella?
- Nie. Brat Twojego chłopaka.
- Matt dzwonił?
- Tak.
- Co chciał?
- Powiedział, że przyjedzie za pół godziny, bo musi ze mną porozmawiać.
- Aha.
- Co to za Matt? -  spytała moja mama.
- Kolega ze szkoły i brat chłopaka naszej Angeli.
- Angela ma chłopaka? – spytał Max.
- Tak od wczoraj.
- Nie wierzę. – powiedział mój brat.
- To jak przyjedzie Matt to się dowiesz, bo nie przyjedzie sam.
- To z kim przyjedzie? – spytała moja mama.
- Z Adamem. – powiedziałam z uśmiechem.
- Kim jest Adam? –dociekał Max.
- Dowiesz się jak przyjedzie, a teraz idę się przebrać, bo nie będę z nie rozmawia w piżamie.
- A ty już zamierzałaś iść spać?
- Tak. Bo trochę nie miałam dziś humoru i myślałam, że jak się położę to mi się poprawi, ale wystarczyło, że Matt zadzwonił.
               Po tych słowach poszłam do pokoju się przebrać. Ubrałam białą spódniczkę w kratkę i do tego białą koszulę w kratę na długi rękaw. Gdy spojrzałam na zegarek okazało się, że mam jeszcze trochę czasu do spotkania z Mattem, więc wzięłam zeszyt, do którego nie zaglądałam od czasu wyjazdu z Polski. Zaczęłam przeglądać zeszyt i dostałam weny do pisania mojego opowiadania. Podeszłam, wiec do komputera i zaczęłam pisa kolejny rozdział mojego opowiadania. Nawet się nie zorientowałam, że ktoś za mną stoi, do póki nie usłyszałam znajomego głosu.
- Co robisz? – spytał Matt.
- Piszę swoje opowiadanie, żeby przynajmniej tyle po mnie zostało w Polsce.
- Aha.
- Dasz mi dokończyć przynajmniej te zdanie?
- Oczywiście.
               Po tym jak skończyłam pisa zdanie, zapisałam zmiany w pliku i wyłączyłam komputer.
               Usiadłam na łóżku i dałam Mattowi znak, aby uczynił to samo. Kiedy usiał obok mnie moje serce nagle przyspieszyło z niewiadomego powodu. A może jednak moje przypuszczenia się sprawdzają? Może jestem w nim zakochana? Ale to nie może tak być! – upomniałam się w duchu. – Nigdy nie masz szczęścia w miłości! – mówiłam dalej sobie w myślach. – Ale nagle coś we mnie pękło. Poczułam, jak nagle, zalewa mnie fala ciepła. Miałam motylki w brzuchu. A moje serce biło coraz mocniej. Miałam wrażenie, że za chwilę moje serce wyrwie się z klatki piersiowej.
- Coś nie tak? – spytał Matt.
- Nie. Wszystko w porządku. – powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Wiesz, że Stella i Angela coś przed tobą ukrywają, prawda?
- Tak wiem, ale do czego zmierzasz?
- Uwierz, mi one chcą, Ciebie tylko chronić.
- Przed czym? – nie rozumiałam o czym on mówi.
- Przede mną i moją rodziną. Nie jesteśmy do końca tym, na co wyglądamy.
- Ale co to oznacza?
- Przepraszam, ale nie mogę ci na to pytanie odpowiedzieć.
- Dlaczego?
- Bo jak ci powiem, to złamię prawo.
- A Angela i Stella o tym wiedzą?
- Tak, ale to nie samo.
- A niby co we mnie jest innego, że nie mogę o tym wiedzieć?
               Matt nie wiedział, co ma powiedzieć, ale po chwili w końcu się odezwał.
- Jest w Tobie coś wyjątkowego, czego nie spotkałam w żadnej innej dziewczynie i właśnie przez to chcę Ciebie chroni, bo się w Tobie zakochałem.
- Matt ja też jestem w Tobie zakochana, ale uwierz mi, nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic, jeśli się kochamy.
- Dobra powiem ci, ale musisz mi obiecać, że jeśli Cię to odstraszy ode mnie, to od razu mi o tym powiesz, dobrze? – spytał niepewny.
- Obiecuję. – powiedziałam szczerze.
- Nie należę do Twojego świata. Jestem wytworem krainy baśni i legend. Jestem Dzieckiem Ciemności. Jestem wampirem.
- Cała Twoja rodzina jest wampirami? – spytałam niedowierzając.
- Tak.
- Angela o tym wie, skoro jest z Adamem?
- Tak wie o tym.
- A Renessme też jest wampirem?
- Nie do końca. Ona jest w połowie wampirem, bo jej mama była jeszcze człowiekiem, kiedy zaszła w ciążę, a jej ojciec był wampirem. Pamiętasz jak spotkaliśmy się w lesie jakiś czas temu?
- Tak pamiętam, a co?
- Pamiętasz tę parę, co była najbliżej Renessme, poza Jackobem?
- Tak pamiętam.
- To akurat są rodzice Renessme.
- Nie wyglądają na duże starszych od nas.
- Bo zostali przemienieni w wieku siedemnastu i osiemnastu lat.
- Aha.
- Nie boisz się mnie? – spytał Mie po chwili milczenia.
- Nie. A dlaczego miałabym się Ciebie bać?
- Bo jestem wampirem.
- Ale nie boję się Ciebie, bo przecież mówisz, że cała Twoja rodzina jest wampirem, więc doktor Carlisle też nim jest, a jednak on pomaga ludziom.
- Masz rację.
- A poza tym jakoś nie widać, aby ludzie masowo zostali zabijani.
- Tak tego nie da się nie zauważyć.
- To czym się odżywiacie?
- Krwią zwierząt nazywamy siebie „wampirami wegetarianami”
- Aha. A o co chodzi z waszymi oczami?
- Co? – spytał zbity z tropu Matt.
- Zauważyłam, że zmieniają ci się oczy. Raz masz oczy płynnego miodu, a raz intensywnie czarne.
- Aaa… o to ci chodzi, – powiedział uśmiechając się łobuzersko do mnie – to przez naszą dietę. Gdy odżywiamy się krwią zwierząt nasze oczy są koloru płynnego miodu, gdybyśmy się odżywiali ludzką krwią byłyby szkarłatne, a gdy męczy nas pragnienie, stają się intensywnie czarne.
- Aha.
- Nadal chcesz być ze mną? – spytał po chwili Matt.
- Tak, bo kocham cię bez względu na wszystko.
               Przytulił mnie w tym momencie i poczułam jego chłodny dotyk i twardą jak granit skórę. Naprawdę mi się to podobało. Był taki czuły a przy tym taki delikatny w porównaniu ze swoją skórą.
- Kochany jesteś – szepnęłam mu do ucha.
- Dla mojej Julii mógłbym zrobi wszystko. – powiedział słodko się uśmiechając.
- Skąd wiesz, że zagram Julię w szkolnej sztuce? – spytałam zdziwiona.
- Ja wiem wszystko. – znów się uśmiechnął, ale tym razem łobuzersko, co dodawało mu jeszcze więcej uroku, jeśli w ogóle tak się dało, bo on już był idealny.
- To co z tym jutrzejszym ogniskiem?
- Chodź na dół to się przekonamy. – powiedziałam drocząc się z nim.
- Dobrze kochanie. – powiedział całując mnie w policzek.
- To chodź. – powiedziałam wstając i wyciągając do niego rękę.
               Wstał łapiąc moją rękę i słodko się uśmiechając.
               Kiedy zeszliśmy na dół moi rodzice już siedzieli w salonie i rozmawiali z moją chrzestną. Gdy weszliśmy do pokoju i usiedliśmy na kanapie obok Angeli i Adama, Matt objął mnie w talii.
- Moglibyśmy jutro jechać z Cullenami na ognisko?
- A gdzie to ma być?
- Na klifie w rezerwacie La Push.
- Dobra a o której się zaczyna?
- O 16:00. – powiedział Matt.
- A o której zamierzacie skończyć
- Myślę, że koło 23:00 najpóźniej.
- Dobra. Ale zaraz po zakończeniu ogniska dziewczyny mają wszyscy wrócić do domu.
- Dobrze. Obiecuję, że sam ich przywiozę do domu, aby mieć pewność, że dotrą całe i zdrowe do domu.
- Więc dobrze mogą jechać na te ognisko.
- Dziękuję. – powiedziałam do taty szeroko się uśmiechając i wtulając się w chłodną klatkę piersiową mojego chłopaka. Cieszyłam się, że w końcu mogę go tak nazwać.
               O godzinie 22:15 Matt powiedział, że muszą już jechać do domu. Pożegnanie z nim zajęło mi kolejne piętnaście minut. Zresztą Angela też miała problem się rozstać z Adamem na noc.
- Do zobaczenia jutro kochanie. – szepnął mi czule Matt do ucha i pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia. – powiedziałam mu z uśmiechem.
               Gdy Adam i Matt wyszli z naszego domu, poszłam na górę do siebie do pokoju. Przebrałam się w swoją piżamę: szare krótkie spodenki i biało-różową bluzkę na krótki rękaw z narysowanym Snoopym.
Położyłam się w końcu do swojego łóżka. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 23:35. Starałam się zasnąć, ale nie umiałam. Leżałam tam i myślałam. Moja głowa była pełna chaotycznych myśli na temat Matta i jego rodziny.
               Miałam pełno nie jasnych myśli, ponieważ czytałam sporo książek o wampirach i pamiętam, że to było niemożliwe, aby oni mogli wychodzi w dzień na dwór w dzień. Więc jak to możliwe, że Matt i jego rodzina mogą wychodzi na dwór w dzień?
               Nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi na te pytanie, a ona nie chciała do mnie przyjść. Nawet nie wiem o której zasnęłam, ale za to dokładnie pamiętam sen, który wtedy mi się śnił.
               W jego głównej roli oczywiście nie był kto inny a tylko sam Matt i ja. Było to na jakiejś polanie. Byliśmy tam sami. Siedzieliśmy na kocu piknikowym naprzeciwko siebie wpatrzeni sobie w oczy. W pewnym momencie Matt podszedł do mnie. Usiadł bliżej mnie. Objął mnie w talii i pocałował mnie czuło w usta…
               Nagle coś mnie obudziło. Zrobiło mi się strasznie zimno. Kiedy otworzyłam oczy okazało się, że jest już godzina 10:30. Ale wiedziałam, że nie jestem sama w pokoju. Odwróciłam głowę w stronę, z której czułam chłód. Był to Matt. Leżał obok mnie na łóżku i patrzył się na mnie.
- Hej kotku. – powiedział uśmiechając się słodko.
- Hej tygrysku. – powiedziałam po czym odwzajemniłam uśmiech.
- Wyspałaś się? – spytał słodkim głosem.
- Tak. – powiedziałam jeszcze zaspanym głosem. – Miałam piękny sen. – powiedziałam z uśmiechem i z tajemniczym wyrazem twarzy.
- Jaki? Opowiesz mi go? – powiedział proszącym tonem.
- Mogę później? Bo jest już trochę późno a chciałabym się teraz umyć i się przebrać.
- Dobrze. To może w tym czasie ja pójdę ci zrobić śniadanie?
- A umiesz? Myślałam, że wampiry piją tylko krew.
- Ale ja jeszcze nie dawno byłem człowiekiem. A poza tym przecież Renessme się też normalnie odżywia.
- No to dobra. Możesz mi coś dobrego zrobić na śniadanie.
               Matt zszedł na dół do kuchni i zaczął coś przygotowywać, bo słyszałam krzątanie się po kuchni.
               Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Zaczęłam przeglądać szafę z ubraniami. Wyjęłam z niej różową bluzkę na krótki rękaw z „torbą kangura” i czarne rurki, a do tego wszystkiego czarne bolerko. Zabrałam ubrania, które wybrałam i poszłam wziąć prysznic. Po piętnastu minutach zeszłam na dół.
               Gdy weszłam do kuchni, na stole czekał na mnie talerz pełen naleśników, polanych syropem klonowym. Kiedy chciałam usiąść na krzesło, to Matt odsunął je, aby lepiej było mi siedzieć. Jak tylko usiałam mój ukochany dosunął moje krzesło do stołu, a sam usiadł naprzeciwko mnie.
- Smacznego. Mam nadzieję, że będą ci smakować. – w jego głosie jednak dało słyszeć się niepewność.
               Żeby go uspokoić, wzięłam pierwszy kęs naleśnika. Byłam mile zaskoczona, ponieważ naleśniki były naprawdę wspaniałe. Czułam się tak jakby niebo mi się w ustach rozpłynęło.
- Matt? Chcesz poznać moją opinię na temat tego, co myślę o tych naleśnikach?
- Oczywiście, że tak.
- Moim zdaniem są naprawdę wyśmienite. Nigdy nie jadłam lepszych naleśników niż twoje.
- Naprawdę ci smakują?
- Tak. Naprawdę. – powiedziałam uśmiechając się czule do niego.
- Słodko się uśmiechasz, wiesz?
- Nie. Jesteś pierwszą osobą, która mi o tym mówi.
- A opowiesz mi teraz ten sen? – spytał słodkim głosikiem.
- Mogę ci go opowiedzieć jak zjem.
- Tak.
               Gdy zjadłam. Wstałam i poszłam umyć talerz. Później złapałam Matta za rękę i zaczęłam się z nim kierować w stronę salonu. Jak usiedliśmy powróciłam do przerwanego tematu.
- Chcesz poznać ten sen?
- Oczywiście.
               Zaczęłam mu opowiadać ten sen. Zajęło mi to piętnaście minut.
- A co było dalej? – spytał zaciekawiony Matt.
- A potem się obudziłam.
- Czyli nie wiesz co się dalej działo? – dodał zasmucony Matt.
- No niestety nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz