sobota, 31 maja 2014

Rozdział jedenasty Wyjazd

Kiedy moi rodzice wrócili do domu, wszyscy byli już na miejscu. Poszliśmy do ogrodu z Stellą i Sethem.
- Jak się czujesz? – spytała Stella.
- Na razie jest jeszcze znośnie, ale Carlisle chce, żebym wyjechała z USA na jakiś czas.
- Czemu?
- Żebym się trochę uspokoiła i mogła się z tą całą sytuacją oswoić.
- Kochanie, ale on ma rację. – wtrącił Matt.
- Wiem, ale nie chcę, wyjeżdżać i zostawiać was wszystkich samych.
- Ale jeśli ma, to ci pomóc, to lepiej żebyś wyjechała.
- Nie chcę. Nie mogę się teraz rozstać z Mattem. – powiedziałam ze łzami w oczach.
- Nie zostawisz mnie samego, bo ja wyjadę z Tobą.
               Po chwili zerwał się potężny wiatr i zrobiło i się strasznie zimno.
- Możemy wejść już do środka? – spytałam cała się trzęsąc z zimna.
- Oczywiście. –powiedzieli wszyscy zgodnie i ruszyliśmy w stronę wejścia do domu.
               Gdy weszliśmy wszyscy siedzieli w salonie, więc i my ruszyliśmy w tamtą stronę. Jednak widok, który tam zastaliśmy trochę mnie przeraził. Alice siedziała z zamglonymi oczami i nikt nie odważył się odezwać. Kiedy jej oczy powróciły do normy Matt się jej zapytał:
- Możemy porozmawiać w cztery oczy?
- Tak. Ale wolałabym, żeby Trish, Carlisle i Essme poszli z nami.
               Poszliśmy wszyscy do kuchni i to co tam usłyszałam wprowadziło mnie w ponury nastrój.
- Trish musi jak najszybciej wyjechać i powinniśmy zwiększyć ochronę jej domu, żeby nikomu się już nic nie stało.
- Dlaczego? Co widziałaś?
- Angela.
- Co z nią?
- Ma zamiar tu przyjść, żeby się z wami zobaczyć, dlatego razem z nią musimy być tu wszyscy, żebyśmy mogli nią zawsze powstrzymać.
- Kiedy to będzie?
- Za tydzień.
- To kiedy mamy wyjechać? – zapytał Matt.
- Najlepiej do końca tego tygodnia.
- A czy mnie ktoś pytał o zdanie, czy chcę w ogóle wyjeżdżać? – spytałam zniecierpliwiona.
- Nie, ale tak będzie dla Ciebie najlepiej.
- Ale ja nie chcę wyjeżdżać. – powiedziałam ze łzami w oczach.
               Matt przytulił mnie i szepnął mi do ucha:
- Kochanie, nie płacz. Wszystko będzie dobrze, tylko się tym wszystkim tak bardzo nie przyjmuj, bo to tylko szkodzi twojemu zdrowiu.
- Matt ma rację. – powiedział Carlisle. – A z Twoimi rodzicami załatwię to wszystko, bo ty naprawdę musisz od tego wszystkiego odpocząć.
- A co ze szkołą? Co z przedstawieniem? Co z mistrzostwami?
- Tym się nie przejmuj. Ról będziemy się uczyć na wyjeździe, tak samo jak będziemy ćwiczyć układy.
- Na pewno?
- Tak. A co do szkoły, to zaległości szybko uda nam się razem nadrobić.
- Jesteś pewien?
- Tak jak tego, że Ciebie kocham.
- Ja Ciebie też.
               Wróciliśmy do salonu. I wszyscy zaczęli mi się przyglądać, ponieważ z moich oczu ciągle ciekły łzy.
- Coś się stało? – spytał mój tata.
- Nie poza tym, że Trish powinna wyjechać jak najszybciej na pewien czas.
- Dlaczego?
- Bo musi się trochę uspokoić i przemyśleć parę spraw, bo przez to jest w takim a nie innym nastroju, a to wszystko po to, żeby nie miała znów problemów zdrowotnych.
- Dobrze, ale kiedy ma wyjechać i dokąd?
-Kiedy? To najlepiej do końca tego tygodnia. A dokąd? To już zależy tylko od was.
- Mogę cos powiedzieć na temat tego wyjazdu? – spytał Matt.
- Oczywiście. – powiedział mój tata. – O ile wiesz, gdzie najlepiej byłoby jej wyjechać.
- Sądzę, ze wolałaby wyjechać do Polski, bo ona tęskni za tym wszystkim.
- Matt ma rację. Ona się bardzo zmieniła od wyjazdu stamtąd i może wyjazd do Polski sprawi, że wróci dawnej formy. – powiedziała moja mama.
- Chyba macie rację. – powiedział mój tata.
- Ale kiedy dokładniej powinna wyjechać? – spytała moja mama.
- Sądzę, ze najlepiej za dwa dni. – wtrąciła Alice.
- Jesteś pewna? – spytał niespokojny Matt.
- Tak.
- Czyli bilety już dzisiaj trzeba by rezerwować.
- Ja się już tym zajmę. – Alice uspokoiła moich rodziców.
- Naprawdę mogłabyś się tym zająć?
- Oczywiście.
- Alice pójdziesz z Trish pomóc jej się pakować? – spytał Matt.
- Pewnie. Ale co ty w tym czasie będziesz robił?
- Mam pewną sprawę do załatwienia tutaj.
- Ok.
               Poszłyśmy na górę i Alice zaczęła mi pomagać się pakować.
- Naprawdę musze wyjeżdżać? – spytałam proszącym tonem.
- Tak. To tylko dla Twojego dobra. Uwierz mi wszyscy wolelibyśmy żebyś została, ale to zbyt niebezpieczne. Nie martw się, my tu wszystkiego dopilnujemy, a Matt wyjedzie z Tobą, więc nie będziesz tam sama.
- Alice?
- Tak?
- Dziękuję Ci.
- Za co?
- Za to, że wszyscy się tak o mnie troszczycie, ale naprawdę wolałabym tu zostać.
- Decyzja została już podjęta i nie da się jej zmienić. Uwierz mi wrócisz całkiem odmienione.
- Będę jedną z was?
- Nie. Ale emocjonalnie i psychicznie wrócisz do formy.
- Jesteś tego pewna?
- Tak. Moje wizje prawie nigdy się nie mylą.
- Prawie? Czyli są takie, gdy się myliłaś?
- Tak. Bo widzę tylko przyszłość, kiedy ktoś już podejmie decyzję, ale co do pogody nigdy się nie mylę.
- A podasz mi jakiś przykład tego, kiedy Twoja wizja była mulna? Proszę.
- Ale to jest długa historia i wolałabym ci nią opowiedzieć przy wszystkich wampirach, jeśli się Bella z Edwardem i Jackob z Renessme zgodzą.
- Dlaczego?
- Bo to najbardziej ich dotyczy, co nie zmienia faktu, że wszyscy nasi przyjaciele w tym uczestniczyli.
- Dlaczego?
- Nie mogę ci tego teraz powiedzieć. Przepraszam.
- Ok.
- Mogłabyś włączyć teraz komputer? – spytała Alice po chwili ciszy.
- Jasne. – podeszłam do komputera i go włączyłam.
               Kiedy tylko komputer się włączył Alice podeszła do mnie i powiedziała, że musi zarezerwować te bilety., więc wstałam z krzesła i zrobiłam jej miejsce przed ekranem. Po pięciu minutach wszystko było już załatwione.
- Gotowe. – powiedziała Alice.
               W tym momencie Matt wszedł do pokoju.
- I jak spakowana już?
- Tak. – powiedziałam podchodząc do Matta.
               Kiedy byłam już na tyle blisko niego on przyciągnął mnie do siebie i mocno mnie do siebie przytulił.
- Nie martw się wszystko będzie dobrze. – szepnął mi do ucha po czym pocałował mnie, kiedy spojrzałam mu w oczy.
- Matt nie rób tego! – przerwała Alice.
- Czego? – spytał zdziwiony Matt. – To już swojej dziewczyny nie mogę nawet całować?
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Widziałam jaką podjąłeś decyzję.
- Ale dlaczego?
- Bo mama ci coś do powiedzenia.
- No to słucham Ciebie.
- Bilety macie już zarezerwowane na środę. O godzinie 9:00 jest wylot z lotniska.
- Dzięki. Mogę już?
- Nie. Twoja moc nie służy tylko do zabawy, jak to robisz ciągle.
- To niby do czego?
- Na przykład do obrony.
- Przed czym?
- Przed wszystkim.
- A moce Twoje i Edwarda to niby służą do zabawy?
- Nie. Tylko my na to nie mamy wpływu.
- Yhymm… - powiedział podejrzliwie Matt.
               Gdy spojrzałam na zegar okazało się, że jest już 21:15. Dopiero teraz poczułam, że ce mi się spać.
- Jest jeszcze Stella?
- Tak i idzie tu do nas. – powiedział Matt.
               Kiedy to powiedział ona akurat weszła do mojego pokoju.
- Chciałam się tylko pożegnać z Tobą, bo już idę do domu i Seth też.
- To do zobaczenia jutro w szkole. – powiedziałam podchodząc do Stelli i nią przytulając.
- No do zobaczenia. – powiedziała też przytulając się do mnie.
               Zeszliśmy wszyscy na dół, żebym mogła Stellę odprowadzić do drzwi. Pożegnałam się jeszcze ze wszystkimi gośćmi. Kiedy „żegnałam się” z Mattem szepnął mi do ucha:
- Otwórz okno w pokoju.
- Wiem. – powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
               Poszłam szybko na górę do swojego pokoju i otworzyłam okno. W tym samym momencie Matt bezgłośnie znalazł się już przy mnie w moim pokoju. Przytuliłam się mocno do niego i poszłam w stronę łóżka.
- Zmęczona już jesteś?
- Może trochę.
- To połóż się a ja będę przy Tobie cały czas.
- Na pewno?
- Tak.
- A nie musisz iść na polowanie?
- Nie. Byłem rano przed turniejem, jak Alice przyszła do Ciebie i teraz dopiero będę szedł przed naszym wyjazdem do Polski.
- Aha.
               Położyłam się na łóżku i wtuliłam się w swojego ukochanego.
- Kocham Cię. – szepnął mi do ucha.
- Wiem ja ciebie też.
               Matt zaczął mi gładzić włosy i czule szeptać do ucha, że nawet nie wiem w którym momencie zasnęłam.
               Rano gdy się obudziłam była już godzina 7:15. Nie miałam pojęcia jak to możliwe, że nie usłyszałam jak dzwonił mój budzik. Kiedy się odwróciłam Matt leżał obok mnie I patrzył si ciągle w moją stronę.
- czemu mnie nie obudziłeś jak budzik dzwonił?
- Bo chciałem, żebyś się wyspała. Potrzebujesz teraz dużo snu.
- Ale teraz to się spóźnimy do szkoły.
- Nieprawda. Ty idź pod prysznic, a ja pójdę się przebrać i za chwilę przyjadę.
- Pójdziesz? – spytałam niedowierzając.
- Tak. Bo wampiry potrafią się poruszać szybciej niż jakikolwiek inny środek transportu.
- Aha. To ok.
- No to do zobaczenia za jakieś piętnaście minut.
- No. – powiedziałam po czym dałam mu buziaka w policzek.
- Kocham cię Trish, wiesz o tym?
- Tak wiem. Ja Ciebie też Matt.
               Wtedy zniknął z mojego pokoju, więc podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać swoje ciuchy, które chciałam ubrać tego dnia.
               Wybrałam czarne rurki, czarne płaskie nuty poza kostkę, białą bluzkę na krótki rękaw, która z przodu była kolorowa i miała z cyrkonii utworzoną pacyfiką, do tego białą bluzę na zamek.
               Później poszłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic i zaczęłam się ubierać. Kiedy skończyłam, ktoś zapukał do drzwi. Był to Matt.
- Hej kochanie. – powiedziałam przytulając się do niego.
- Hej. – powiedział z uśmiechem na twarzy. – Gotowa?
- Oczywiście. – powiedziałam sięgając po torbę z książkami i po kurtkę.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do jego samochodu. Podjechaliśmy po Stellę pod jej dom i zabraliśmy nią ze sobą.
Gdy wjechaliśmy na teren szkoły Matt zaparkował na swoim stałym miejscu i kiedy wysiedliśmy z samochodu mój ukochany poszedł ze mną do budynku, w którym miałam mieć akurat lekcję.
Wtedy wszyscy byli w nas zapatrzeni, bo do tej pory nie ujawnialiśmy w szkole jako para. Wtedy podszedł do mnie Austin i spytał:
- Wybierasz się na zimowy bal?
- A kiedy on jest?
- W mikołajki.
- To chyba nie dam rady. Prawda Matt? – spojrzałam na swojego chłopaka.
- Kotku dla chcącego nic trudnego. – powiedział Matt.
- A czemu miałabyś nie dać rady? – spytał Austin.
- Bo jutro wyjeżdżam. A ja w mikołajki mam kolejny etap konkursu.
- Jakiego konkursu?
- Tanecznego. – odpowiedział za mnie Matt.
- A pytał ktoś Ciebie o zdanie? – odparł zniecierpliwiony Austin.
- Nie, ale nie rozumiem po co tymi wszystkimi pytaniami zadręczasz moją dziewczynę. Ona i tak ma już za dużo zmartwień teraz na głowie, dlatego jutro wyjeżdża na pewien czas.
- jakich zmartwień? Dokąd wyjeżdża? – ciągle dopytywał Austin.
- Wyjeżdżam do Polski.
- A co to za zmartwienia?
- Nie chcę o tym mówić. – w moich oczach znów się pojawiło pełno łez.
- Kochanie nawet nie zaczynaj płakać. Masz o tym nie myśleć. Proszę Cię. – objął mnie w talii i przytulił mocno do siebie, po czym pocałował mnie w policzek.
- Matt nie dam rady odwieź mnie do domu. Proszę cię.
- Nie kochanie. Dzisiaj musimy wszystko załatwić jeśli jutro wyjeżdżamy.
- Matt proszę cię. Nie dam rady. Zaraz znów dostanę ataku histerii jak w niedzielę.
- Nie będzie tak źle. Alice i Jasper są w pogotowiu.
- Jak to?
- Angela po przerwie świątecznej wraca do szkoły, bo jest z nią lepiej, dlatego Alice i Jasper wracają kolejny raz do szkoły, zresztą jak Emmett, Rosalie, Edward i Bella.
               Miałam nadzieję, ze Austin tego nie słyszy i miałam rację, bo już go przy nas nie było.
- Kiedy wracają?
- Alice i Jasper dzisiaj, a reszta razem z Angelą i Adamem.
- Aha.
- Kocham cię wiesz? – szepnął mi do ucha Matt.
- Wiem ja ciebie też.
               Wtedy zadzwonił dzwonek i musiałam już wejść do klasy.
- Kiedy się spotkamy?
- Na biologii. Obiecuję ci to, bo muszę coś Tobie powiedzieć.
- Już się nie umiem doczekać.
               Zanim jednak weszłam do klasy Matt przyciągnął mnie bliżej siebie i pocałował w policzek.
- Do zobaczenia. – powiedział z uśmiechem, kiedy wchodziłam do sali.
- Do zobaczenia. – powiedziałam odwzajemniając uśmiech.
               Kiedy weszłam do klasy przy mojej ławce spotkałam Alice. Matt wspominał, że oni wracają do szkoły, ale nie myślałam, że Alice będzie chodzić ze mną na jakieś lekcje.
- Hej. – powiedziałam podchodząc do ławki.
- Hej. – powiedziała z uśmiechem, po czym mnie przytuliła.
- Wyspałaś się? – spytała Alice, gdy się rozpakowywałam.
- Tak. Czemu wczoraj nic nie wspomniałaś, ze idziecie z Jasperem do szkoły?
- A tak jakoś wyszło. Chciałam ci zrobić niespodziankę.
- No to ci się udało. A na wiele lekcji będziemy chodzić razem?
- Prawie na wszystkie, poza biologią.
- Fajnie.
- Naprawdę się cieszysz?
- No jasne. Przynajmniej nie będę już się tak dołować na lekcjach bez Matta, bo będzie przy mnie ktoś z jego rodziny.
- No. A jak się czujesz? Dalej masz do nas pretensje o ten wyjazd?
- Nie już nie mam pretensji, cieszę się, że będę mogła tyle czasu spędzić z Mattem sam na sam. I czuję się już dobrze. Mam nadzieję, że z Angelą będę mogła się niedługo spotkać.
- Miejmy taką nadzieję, ale porozmawiamy o tym na lunchu, ok?
- Dobra.
               W tym momencie do klasy wszedł nauczyciel angielskiego. Zaczął od tego, że przedstawił Alice całej klasie, a później się mnie zapytał, czy dostałam już scenariusz do „Romea i Julii”.
- Nie jeszcze go nie dostałam i jeśli to byłoby możliwe, to chciałabym go dziś dostać, bo jutro wyjeżdżam.
- A na jak długo pani wyjeżdża?
- Jakieś dwa tygodnie. – wtrąciła Alice.
- A skąd pani o tym wie, panno Cullen?
- Ponieważ ten wyjazd jest z powodów leczniczych zalecony przez mojego ojca.
- Dobrze. Czyli za jakieś dwa tygodnie będzie na miejscu?
- Tak.
- To myślę, że dobrze by było, gdyby pani w tym czasie przećwiczyła swoją rolę i po pani powrocie będziemy mogli zacząć próby. – powiedział wręczając mi scenariusz.
- Dziękuję. – powiedziałam z uśmiechem.
- Mam nadzieję, że po powrocie pani będzie już w pełni zdrowa.
- Na pewno tak będzie.
               Lekcje z Alice szybko minęły. Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę przed lekcją biologii Matt czekał już na mnie pod klasą.
               Był bardzo radosny i kiedy do niego podeszłam wziął moją torbę z książkami i złapał mnie za rękę patrząc mi ciągle czule w oczy.
- To ja już was zostawiam samych i idę sprawdzić, co tam u Jaspera. – powiedziała Alice.
- Ok. – odpowiedzieliśmy zgodnie z Mattem.
- Kocham Cię. – szepnął mi Matt do ucha.
- Powtarzasz się. – powiedziałam z uśmiecham.
- Wiem i będę ci to ciągle powtarzał, bo taka jest prawda.
- Słodki jesteś.
- Tylko dla Ciebie. Chodź już do klasy. – powiedział ciągnąc mnie za rękę.
- A mógłbyś mi oddać torbę?
- Nie, bo jest dla ciebie za ciężka.
- Matt, noszę już tą torbę od początku roku szkolnego i jakoś nic mi do tej pory nie jest.
- Bo do tej pory nie byliśmy oficjalnie w szkole parą.
- Masz racje, ale i tak to nie jest powód, dlaczego mógłbyś nosić za mnie torbę.
               Kiedy to powiedziałam byliśmy już pod klasą z biologii, więc nie było powodu, żebym mogła dalej ciągnąć tą rozmowę.
- Mówiłem ci już dzisiaj, ze pięknie wyglądasz? – spytał uśmiechnięty Matt.
- Nie. – powiedziałam szczerze.
- To mówię ci to teraz, bo naprawdę pięknie dziś wyglądasz.
- Dziękuję. Ty też. Dziś jesteś moim aniołem. – mówiłam to szczerze, bo naprawdę uroczo wyglądał w swoim dzisiejszym stroju, bo miał na sobie białą koszulę, białe spodnie i do tego białe sportowe buty i naprawdę wyglądał jak anioł
- Chyba takim z rogami.
- Nieprawda. Jesteś słodki, czuły i przede wszystkim kochany. – powiedziałam wtulając się w niego.
- Tylko wobec Ciebie taki jestem, bo Ciebie naprawdę kocham.
- Wiem. Ja Ciebie też.
               Kiedy usiedliśmy do ławki Matt przysunął się do mnie tak, żeby być jak najbliżej mnie i wtedy objął mnie ramieniem, żebym mogła się o niego oprzeć.
- Powiesz mi teraz, to co masz mi do powiedzenia?
- Nie. Powiem ci to dopiero na lunchu, bo chcę, żeby o tym wszyscy wiedzieli. Chodzi mi o Stellę i Setha.
- A Alice i Jasper?
- Oni wiedzą już o tym.
- A na jaki to jest temat?
- Twojej siostry.
               Wtedy zadzwonił dzwonek i równo z nim wszedł do klasy nauczyciel. Kiedy zauważył  w jakiej pozycji siedzę z Mattem powiedział:
- Na randki to się proszę umawiać po lekcji, a nie na niej.
               Ale i tak nie zamierzaliśmy zmienić pozycji, bo mieliśmy oglądać jakiś film przyrodniczy.
- Chcesz, żeby ta lekcja była najdłuższa ze wszystkich w Twoim życiu? – spytał Matt.
- Jeśli mam nią spędzić z Tobą to tak.
Kiedy tylko to powiedziałam wskazówka sekundowa na zegarze drastycznie zwolniła. Wszystko się działo w zwolnionym tempie, tylko Matt i ja byliśmy poza czasem.
               Gdy lekcja się skończyła wszyscy z naszej grupy narzekali, że to była ich najdłuższa i najnudniejsza lekcja w całym życiu. Wszyscy to znaczy cała reszta poza mną i Mattem, bo my byliśmy za bardzo zajęci sobą, żeby pamiętać, ze Matt celowo zwolnił czas.
               Po lekcji razem z Mattem poszliśmy na stołówkę, bo była już przerwa na lunch, na którą tyle czasu czekałam, by móc się końcu dowiedzieć, co Matt chce nam powiedzieć. Gdy doszliśmy do naszego stolika wszyscy już tam byli łącznie z Alice i Jasperem.
- Jak wam minął pierwszy dzień w szkole? – spytała Alice i Jaspera, kiedy usiedliśmy z Mattem do stolika.
- to nie nasz pierwszy dzień w szkole. – powiedziała Alice.
- No to wiem. Ale pierwszy dzień po tak długiej przerwie.
- No tak.
- No wiec jak wam minął?
- Dobrze.
- Matt?
- Tak kochanie?
- Powiesz mi teraz, to co chciałeś nam powiedzieć? Proszę.
- Tak. Teraz mogę ci to już powiedzieć.
- No to słucham Ciebie.
- Znaleźliśmy talent Angeli.
- Jaki ona ma talent? – spytałam z niedowierzaniem.
- Potrafi mocą umysłu miotać błyskawice w swojej obronie.
- Skąd to wiecie?
- W nocy na polowaniu jak była z Adamem, coś zaatakowało i wtedy odkryła tą swoją moc.
- Mam nadzieję, że z nią już niedługo będę mogła się spotkać.
- Obiecuję ci, że jak będzie taka możliwość, to zabiorę cię do niej. – powiedział Matt przytulając się do mnie.
               Ostatnie lekcje minęły mi bardzo szybko i wróciliśmy do domu. Byłam umówiona ze Stellą, ze jeszcze przed moim wyjazdem pojedziemy na zakupy i do kina z Mattem i Sethem.
               Gdy dojechaliśmy do mnie do domu poszłam do domu tylko po torebkę i ruszyliśmy w drogę do Seatle.
               Jechaliśmy samochodem Matta. Stella z Sethem siedzieli z tyłu, natomiast ja z przodu obok Matta, który kierował pojazdem.
               Tym razem jechaliśmy samochodem, który naprawdę należał do Matta, a nie do któregoś z jego rodzeństwa. Było to czerwone porsche carrera, co akurat było w jego stylu, ponieważ on uwielbia szybkie pojazdy.
- Masz naprawdę fajny ten samochód. – powiedziałam po czym dałam Mattowi buziaka w policzek.
- Cieszę się, że ci się podoba.
- Dlaczego nie jeździsz nim do szkoły?
- Wiesz jakie byłoby widowisko wtedy przy tym samochodzie?
- Domyślam się. Ale przecież w końcu by się przyzwyczaili do tego.
- Niby tak. Ale nie chcę ryzykować.
               Kiedy dojechaliśmy do Seattle najpierw poszliśmy do centrum handlowego na zakupy. Przed wyjazdem musiałam kupić jeszcze parę drobiazgów. Gdy już je wszystkie kupiłam pojechaliśmy do kina na jakąś komedię romantyczną.
               Gdy wróciliśmy do mnie do domu była już godzina 20:30. Spakowałam resztę rzeczy do torby i poszłam się kąpać. Nie mogłam się doczekać kiedy ujrzę znów Matta, ponieważ poszedł na polowanie, Jednak kiedy wyszłam z łazienki on już czekał na mnie w moim pokoju i leżał na łóżku.
- Hej kochanie. – powiedział uśmiechając się do mnie.
- Hej. – powiedziałam podchodząc do łóżka.
- Zmęczona?
- Może trochę. A ty już po polowaniu?
- Tak.
- A nasycony?
- Można tak powiedzieć, bo krew zwierzęca zaspokaja nam tylko nasze najpotrzebniejsze potrzeby. Ale teraz idź już spać, bo jutro czeka nas ważny dzień.
               Kiedy rano wstałam była godzina 6:00. Matt był ciągle przy mnie. Poszłam do łazienki wzięłam prysznic. Później się ubrałam i zeszłam na dół zjeść śniadanie.
               Gdy dojechaliśmy na lotnisko mieliśmy jeszcze półtora godziny do wylotu.
               W samolocie czas nam przeleciał szybko i po ośmio godzinach byliśmy już w Warszawie. Tam na nam czekał mój wujek i ruszyliśmy do miasta, gdzie dawniej mieszkałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz