sobota, 31 maja 2014

Rozdział czternasty Powrót do domu

                Na powrót do domu ubrałam się w czarne rurki, czarną tunikę z narysowanym tygrysem, czarne buty za kostkę na płaskim obcasie i do tego czarną skórę. Włosy uczesałam w luźny koński ogon, żeby podczas drogi mi nie przeszkadzały. Matt miał pretensje, że chcę je związać, bo wolał mnie w rozpuszczonych włosach, ale nie rozumiał tego, że podczas drogi związane włosy są bardziej praktyczne. Zwłaszcza, że mieliśmy przed sobą bardzo długą podróż.
Moja babcia była zaskoczona, że tak z dnia na dzień podjęliśmy decyzję o wyjeździe. Nie mogliśmy jej powiedzieć, że wyjeżdżamy dlatego, że już się dobrze czuję i muszę wyrównać kilka spraw, więc jej powiedziałam, że musimy wyjechać, bo Mattowi wyskoczyła pilna sprawa rodzinna. Nie zadawała wtedy już więcej pytań i mogliśmy spokojnie odjechać.
                W drodze na lotnisko Matt był o wiele bardziej rozmowny, niż kiedy jechaliśmy z niego do mojej babci.
                Kiedy lecieliśmy samolotem prawie całą drogę przespałam.
                Śniło mi się, że jestem na bezludnej wyspie. Nagle coś, się poruszyło za drzewami. Byłam przerażona. Zaczęłam biec jak najszybciej tylko mogłam. Jednak po chwili upadłam na piasek na plaży. Nie mogłam się podnieść, bo złapałam chyba nogę, ponieważ nie umiałam nią w ogóle ruszyć. Wiedziałam, że to co widziałam za drzewami zaraz mnie zaatakuje, bo byłam pewna, że mnie śledzi. Miałam rację, ta istota mnie śledziła, ale okazała się mniej szkodliwa, niż myślałam na początku, ponieważ to był Matt. Kiedy zobaczył, że tak leżę i nie mogę się podnieść, podbiegł do mnie z wampirzą prędkością. Zapytał czy wszystko w porządku, ale przez ten ból w nodze nie mogłam nic powiedzieć więc mu tylko pokazałam ręką. Od razu się domyślił, że coś jest z nią nie tak, wiec zaczął ją oglądać. Po chwili już wiedział, że jest złamana, więc wziął mnie na ręce i zaniósł do drewnianej chatki w głębi lasu. Był to mały przytulny domek. Miał parter i pierwsze piętro. Na parterze znajdował się salon z kominkiem, kuchnia z pełnym wyposarzeniem, i łazienka. Natomiast na piętrze były dwa duże pokoje. Jeden był przeznaczony na sypialnie, a drugi na nasze ćwiczenia taneczne. Matt zaniósł mnie do salonu i położył na kanapie i zaczął nastawiać moją kostkę, którą złamałam przy upadku, po czym ją usztywnił i kazał mi leżeć…
                Nagle się obudziłam i nie wiedziałam, co się dzieje. Znów byłam w samolocie, a obok mnie siedział Matt, niedaleko siedzieli Alice i Jasper, Stella i Seth oraz Emmett i Jackob. Matt patrzył na mnie z uśmiechem i obejmował mnie swoim ramieniem. Widziałam, że Stella też śpi. Jedna różnica między tym jak spałam ja, a jak Stella była taka, że ona była oparta o ramię Setha, a je leżałam na kolanach Matta. Kiedy Matt zauważył, że już nie śpię, zaczął odgarniać moją grzywkę z oczów, po czym czule mnie pocałował. Nagle wyszła stewardesa i powiedziała, żeby wszyscy zapięli pasy, bo podchodzimy do lądowania. Seth obudził Stellę i jej przekazał, co ma zrobić. Byłam szczęśliwa, że za chwilę będę z powrotem na ziemi. Nie mogłam się już doczekać chwili, gdy zobaczę swoją najbliższą rodzinę. Chciałam się, jak najszybciej zobaczyć z Angelą. Wiedziałam, że to może być jeszcze ryzykowne, ale nie mogłam już dłużej czekać. Chciałam ją przeprosić, za to co się stało. Ale najbardziej chciałam, ją znów zobaczyć, bo za długo jej nie widziałam i za nią potwornie tęskniłam. Edward chyba czytał w moich myślach, bo po chwili powiedział, że zobaczę nią kiedy to będzie możliwe. Ale ja nie chciałam już dłużej czekać.
                Po chwili wylądowaliśmy. Na lotnisku na nas czekali Carlisle i moi rodzice. Kiedy mnie zobaczyli wszyscy po kolei łącznie z Carlislem zaczęli mnie przytulać i wypytywać o samopoczucie. Wiedziałam, że Carlisle jako wampir i doświadczony lekarz będzie wiedział, kiedy zaczynam kręcić, więc tylko powiedziałam, że jest już o wiele lepiej. Wysiadłam z Mattem do jego samochodu, który zostawiliśmy przed lotniskiem.
                Pojechaliśmy do mnie do domu wszyscy. Były tam wszystkie możliwe bliskie mi osoby: Esme, Bella, Renesmee, Rosalie, Angela, –co mnie bardzo ucieszyło – Adam, oraz kilka osób ze szkoły. Do późna siedzieliśmy w salonie. Znajomi ze szkoły zebrali się już po dwóch godzinach od naszego przybycia do mojego domu.
- Bella mogłabym porozmawiać sam na sam z Angelą, czy lepiej, żeby ktoś z was przy nas był? – Spytałam niepewnie po chwili od wyjścia znajomych ze szkoły.
- Lepiej żeby był ktoś przy was. Myślę, że wystarczy, jeśli tylko Emmett pójdzie, bo jest najsilniejszy z nas wszystkich. – Powiedziała z uśmiechem.
                Spojrzałam prosząco na Emmetta. Nim się obejrzałam stał już przy mnie razem z Angelą. Po chwili szliśmy już w stronę ogrodu.
- Angela przepraszam cię, za to co się wtedy stało.
- Trish ja się na Ciebie nie gniewam. – Powiedziała z Uśmiechem na twarzy. – Teraz przynajmniej mogę być już na zawsze z Adamem.
- Martwiłam się o Ciebie.
- Nie potrzebnie. Teraz mi już nic nie jest, ale jak usłyszałam, co się działo w Polsce, to się bałam, że już cię więcej nie zobaczę.
- Niepotrzebnie, bo Demetriego od razu zabili, a Eva z Agnes też zaraz po nim zostały unicestwione i już nikomu nie zagrażają.
- Wiem  tym, a ty jak się czujesz?
- Już jest wszystko w porządku, ale mam nadzieję, że będziesz teraz na mistrzostwach krajowych w tańcu towarzyskim i na naszym przedstawieniu.
- Na pewno tym razem przyjdę.
                Po chwili wróciliśmy do domu, bo zrobiło się już chłodno na dworze. Usiadłam na kanapie między Stellą, a Mattem i się do niego przytuliłam. Byłam już przyzwyczajona do jego lodowatej skóry, wiec mi to nie przeszkadzało.
- Trish możesz iść na chwilę do pokoju? – Spytał mój tata.
- Ale po co? Spać mi się jeszcze nie chce.
- Czeka tam na Ciebie mała niespodzianka.
- Stella, Matt pójdziecie ze mną?
                Oboje skinęli głowami i ruszyliśmy w stronę mojego pokoju.
                Gdy otworzyłam drzwi nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Pod moją nieobecność dokonał się w nim generalny remont. Ściany były pomalowane na fioletowo z różowymi wzorkami. Przy ścianie stało wielkie łóżko z baldachimem. Po przeciwnej stronie było moje biurko. Przy drzwiach stała szafa na ubrania. Na ścianie przy oknie - ,które  zamieniło się teraz w okno balkonowe z tarasem – były półki z poukładanymi moimi wszystkimi książkami i płytami. Jednak najbardziej moją uwagę przykuł parkiet podobny do sceny, na samym środku pokoju. Wiedziałam, że moi rodzice zrobili to z myślą o moich zainteresowaniach. Dopiero teraz zauważyłam, że na szafce przy biurku stała nowa wieża do odtwarzania muzyki. Natomiast gdy znów spojrzałam w stronę łóżka zauważyłam kolejne drzwi. Kiedy je otworzyłam przed moimi oczami stanęła garderoba pełna ubrań. Wśród nich było sporo sukienek odpowiednich na konkursy taneczne. Jednak nie wiedziałam w jaki sposób to wszystko się tu zmieściło. Nagle przyszła do nas Alice i stanęła przy mnie zadowolona.
- I jak podoba ci się? – Spytała, jakby nie wiedziała co za chwile powiem.
- Jasne. Ten pokój jest super i nie wiem jak to wszystko się tu znalazło.
- Trish to Alice wpadła na ten pomysł, bo wiedziała, że musisz zmienić otoczenie, żeby zapomnieć o tym co się stało i wiedziała, że ci się spodoba. – Wtrącił Matt.
- I miała rację, bo ten pokój jest naprawdę cudowny.
                W tym momencie Matt podszedł do wierzy i ja włączył. Podszedł do mnie i pilotem wybrał sambę King Africa – Te Ves Buena po czy pilot rzucił na łóżko, złapał mnie za rękę i zaczęliśmy tańczyć na nowym parkiecie w moim pokoju. Nigdy tak dobrze się nie bawiłam tańcząc z nim jak dzisiejszego wieczoru.
                Zeszliśmy na dół, ale teraz z Mattem byliśmy już nierozłączni. Nagle Carlisle się zapytał Matta:
- Jedziesz dzisiaj z nami na weekend pod namioty, czy dalej preferujesz samotne wypady?
- Wolę samotne, ale tym razem chętnie się z wami przejadę.
- Angela ty wracasz dziś z nami, prawda?
- Tak, bo na razie nie chcę nikogo narażać.
- Chyba trochę za spokojna jesteś. Przypominasz mi kogoś, kto też się tak zachowywał jak dołączył do nas. – Powiedział zaczepnie Emmett.
- Kogo!? – Spytała zaskoczona Angela.
- Mnie. – Powiedziała z uśmiechem na twarzy Bella.
- A grizzly też tam będą? – Spytał uradowany Emmett.
- A po co ci grizzly na biwaku? – Spytał mój tata zdezorientowany.
- Bo lubię się z nimi siłować.
                Mój tata nie dowierzał w to co słyszy, ale nie wiedział, o nich tyle co ja, bo gdyby się dowiedział, to się bałam, że po pierwsze zakaże mi spotykać się z Mattem, a po drugie, że Volturii nie będą polowali już tylko na mnie, ale na cała moją rodzinę. A do tego nie mogłam dopuścić.
                Kiedy spojrzałam na zegar była godzina 22:30. Wtedy odezwała się Esme:
- My już chyba musimy iść, bo jutro czaka nas ciężki dzień, a Trish też się musi się wyspać, jeśli chce jutro iść do szkoły. – Powiedziała pogodnym tonem.
                Po tych słowach wszyscy zaczęli się zbierać. Matt podszedł do mnie i powiedział, że będzie na mnie czekał w pokoju.
                Po tych jego słowach pospiesznie poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać sobie kolację. Chwilę potem byłam już w pokoju po piżamę, ale Matta jeszcze tam nie było. Wiedziałam, że pewnie poszedł najpierw na polowanie i za chwilę wróci. Wzięłam więc piżamę i poszłam pod prysznic. Wróciłam do pokoju po dwudziestu minutach i mój ukochany wtedy już leżał na moi łóżku. Położyłam się obok niego o mocno go przytuliłam.
- Idź już spać. Ja będę tu czekał na Ciebie i ramo do szkoły wracamy.
                Pokiwałam tylko głową i położyłam głowę na poduszce. Byłam tak zmęczona podróżą, że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
                Znów wróciłam do drewnianego domku na bezludnej wyspie. Z każdym dniem pobytu tam z moją kostką było coraz lepiej. Kiedy Matt ściągnął mi już ten opatrunek zaczęłam od razu chodzić i zwiedzać wyspę. W pewnym momencie znalazłam samotnego, błąkającego się, pięknego, czarno-brązowego boksera, był to jeszcze mały szczeniak. Przypominał trochę psa mojej byłej sąsiadki jeszcze z czasów, kiedy mieszkałam w Polsce. Wzięłam do na ręce i zabrałam do domu, bo widziałam, ze ma jakoś dziwnie podkuloną łapkę i chciałam, żeby nią obejrzał. Jednak nie zastałam go w domu. W kuchni znalazłam za to kartkę, że idzie na polowanie i niedługo wróci. Jednak kiedy zbliżył się wieczór nadal go nie było. Położyłam się spać z nadzieją, że kiedy wstanę on będzie już z powrotem, lecz się myliłam. Kiedy otworzyłam oczy nadal go nie było. Mijały tak kolejne dni, gdy tak go wyczekiwałam. Straciłam poczucie czasu, w momencie, gdy po roku nadal się nie zjawił. Bałam się, że coś mu się stało, ale to byłoby raczej mało prawdopodobne. Po pewnym czasie przestałam praktycznie wychodzić z domu, a jeśli wychodziłam to tylko w poszukiwaniu pożywienia. Wtedy moim jedynym przyjacielem był pies którego znalazłam w dniu kiedy ostatni raz widziałam Matta. Nazwałam tego psa Luna, bo ten pies jak się okazało z czasem był nią, a tak na nią wołałam, bo była prawie identyczna z psem mojej byłej sąsiadki, który tak samo się wabił…
                Nagle zadzwonił  mój budzik. Była godzina 6:30. Matt siedział ciągle na łóżku przy mnie. Nie miałam pojęcia, co ten sen mógł oznaczać. Ale wolałam na razie o nim nie myśleć. Wyjęłam z szafki białe rurki, błękitną tunikę i krótkie kozaki na obcasie. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i ubrałam się. Po czym wróciłam do pokoju i powiedziałam Mattowi, ze dzisiaj do szkoły chcę jechać sama swoim samochodem. Matt był w szoku, ale się nie odezwał nic na ten temat tylko skinął głową i powiedział, ze spotkamy się w szkole na parkingu. Nie potwierdziłam tego, tylko poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać sobie śniadanie do szkoły. Po chwili wyszłam z domu i zauważyłam, ze moje auto zmieniło kolor na limonkowy. Ruszyłam do szkoły, kiedy podjechałam pod dom Stelli jej mama powiedział, że ona już pojechała do szkoły z Mattem. Wróciłam do samochodu i pojechałam do szkoły. Zaparkowałam na parkingu. Kiedy Matt zauważył, że jestem już na miejscu, podszedł do mnie i zaczął się mnie wypytywać o co chodzi, ale niemiałam siły, o tym rozmawiać, więc porozmawiamy o tym kiedy indziej. Nie zważałam na to, czy Matt idzie za mną, czy nie. Od razu poszłam do klasy. Gdy usiadłam przy ławce od razu podszedł do mnie mój ukochany, który mi zapowiedział, że nie ruszy się z miejsca dopóki mu nie powiem, o co mi chodzi. Ale nie mogłam mu powiedzieć, że chodzi mi o to, że nie wiem o co chodzi z moim snem. A teraz w szkle też nie mogłam o tym myśleć, bo Edward wszystko mu powie.
- Matt teraz nie mogę ci powiedzieć. Zaraz zaczyna się lekcja a to jest długa historia, a poza tym wolałabym załatwić po lekcjach, jak będziemy sami.
- Dobra, ale wtedy na pewno powiesz mi wszystko?
- Powiem ci na tyle ile będę mogła, ale obiecuję, że ci wszystko wyjaśnię.
- Mam taką nadzieję. – powiedział Matt podchodząc do mnie i czule mnie całując. – Pamiętaj jesteś dla mnie najważniejsza i możesz przyjść do mnie e wszystkim, bo cię naprawdę kocham.
- Wiem ja Ciebie też.
                Nagle zadzwonił dzwonek i do klasy weszła Alice.
- Matt wynoś się z mojego miejsca. – Powiedziała do niego.
- No już, bo i tak muszę iść na swoje lekcje. Zobaczymy się później na lunchu. – Powiedział machając mi na pożegnanie.
               Angielski minął mi bardzo szybko, bo nauczyciel ciągle pytał mnie o pobyt w Polsce i o przygotowywanie się do przedstawienia i mistrzostw. Ustaliliśmy, że pierwszą próbę będziemy mieli dziś zaraz po lekcjach. Kolejne lekcje też mijały bardzo szybko. Później miałam biologię, na której siedziałam z Mattem. Nadal byłam tajemnicza i nie chciałam z nim za bardzo rozmawiać na temat tego o co mi chodziło. Jedyne co mu powiedziałam to było to, że zaraz po lekcjach mamy próbę. Po biologii poszliśmy razem na lunch. Przy naszym stoliku dziś siedzieli nie tylko: Alice, Adam, Angela, Stella, Seth, Renesmee, Jackob i Jasper, ale także: Rosalie, Edward, Emmett i Bella.
- Stella mamy po lekcjach mamy próbę. – Powiedziała kiedy usiedliśmy przy stoliku.
- Ok. A czemu nie jechałaś dziś z nami?
- Musiałam przemyśleć parę spraw a przy nim nie zawsze umiem myśleć racjonalnie.
- Wiem.
- Chyba jak każdy. Matt moglibyśmy się przejść teraz, bo nie najlepiej się czuję, a chciałabym z Tobą porozmawiać przed próbą? – Spytałam niepewnie, po tym jak go traktowałam przez cały dzień, bałam się, że nie będzie chciał nigdzie ze mną wyjść, jednak jego odpowiedź mnie zszokowała, ponieważ zgodził się bez chwili wahania.
               Gdy wyszliśmy ze stołówki usiedliśmy na ławkach przed szkołą. Matt czekał, aż sama się odezwę, bo wiedział, że potrzebuję czasu, by móc mu wyjawić wszystko, co leży mi na sercu. Po chwili zebrałam się w sobie i zadałam mu nurtujące mnie pytanie.
- Matt jesteś w stanie bez słowa odejść ode mnie, bez żadnego słowa pożegnania?
- Kochanie, nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił. A tak w ogóle to dlaczego pytasz? – Wtedy Matt się do mnie bardziej przysunął i objął ramieniem.
               Opowiedziałam mu sen, który miałam w samolocie i potem zaraz po powrocie. W trakcie opowiadania zaczęłam płakać. Nie umiałam powstrzymać potoku łez. Musiałam w końcu dać upust wszystkim emocjom, które się we mnie kłębiły o pewnego. Jednak nie myślałam, że dojście do siebie, po tym wszystkim zajmie mi całą przerwę. Niestety miałam mieć teraz w-f, którego nienawidziłam. Wtedy Matt wpadł na wspaniały pomysł, żebyśmy poszli się przejść, żebym mogła się do końca uspokoić i obiecał, że wrócimy na próbę. Oboje wsiedliśmy do naszych samochodów i oboje odjechaliśmy. Matt jechał jako pierwszy. Dojechaliśmy na klif w rezerwacie La Push. Wysiedliśmy z samochodów i skierowaliśmy się do miejsca, gdzie odbyło się nasze ostatnie ognisko. Siedzieliśmy tam przez jakiś czas wtuleni w siebie, gdy spojrzałam na zegarek zauważyłam, że minęło dopiero dziesięć minut lekcji. A miałam wrażenie, jakbyśmy siedzieli tak już minimum pół godziny. Wiedziałam, ze Matt musiał w tym maczać palce, ale nie chciałam powodować kłótni, tylko przez to, że przez moje poranne zachowanie chciał ze mną spędzić więcej czasu, poza działaniem prawdziwego czasu. Nie chciałam, żeby ta chwila kiedykolwiek się skończyła, ale Matt zauważył, że wiem, że bawi się czasem, więc gdy po chwili sprawdziłam godzinę, był już czas, że musieliśmy wracać do szkoły, by się nie spóźnić na próbę.
Kiedy wróciliśmy pod szkołę czekała tam na nas już wściekła Alice. Zrobiła na awanturę, że nie możemy się zrywać z lekcji, bo jeśli jeszcze raz coś takiego, to ona wszystko powie moim rodzicom. Byłam zdziwiona, że Alice potrafi być taka ostra. Zawsze wydawała mi się być miła i uśmiechnięta, ale widać się trochę pomyliło, jednak przez to nie przestałam mieć o niej takiego zdania, jak na początku.
Gdy Alice skończyła swój wywiad poszliśmy na naszą próbę. Wszyscy już tam byli, oczywiście poza mną i Mattem. Niestety zauważyłam, też dziewczynę, która od samego początku roku szkolnego chciała uprzykrzyć mi życie. Nie miałam pojęcia, po co ona zapisała się na to przedstawienie. Nie wyglądała na osobę, która byłaby zainteresowana czymkolwiek innym poza samą sobą. Czyżby zapisała się na to tylko dlatego, żeby zrobić mi na złość? A może w ten sposób chciała zbliżyć się do Matta, by móc mi go odebrać? Pytań w mojej głowie było coraz więcej, ale niestety na żadne nie potrafiłam udzielić odpowiedzi. Najgorsze jednak było to, kiedy się dowiedziałam się, że Alessa – bo tak nazywała się ta dziewczyna, która miała długie, kręcone, czekoladowe włosy, miała twarz anioła o oczach czystego nieba, a co najważniejsze była wysoka i szczupła, przez co bałam się, że Matt mnie dla niej zostawi w pewnym momencie – ma być moją dublerką. Wiedziałam, że ona nie będzie miała skrupułów i zrobi wszystko, żebym nie wystąpiła.
Gdy tylko wyszliśmy z próby powiedziałam Stelli i Mattowi o swoich przypuszczeniach, ale oni doszli do wniosku, ze przesadzam. Uważali tak od dnia, kiedy im powiedziałam, że coś mi się w niej nie podoba. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, co to było. Teraz już miałam pewność. Ona chciała zniszczyć związek mój i Matta. Niestety nikt mi nie chciał w to wierzyć. Musiałam zdobyć jakoś na to dowody, ale niestety nie miałam pojęcia ani w jaki sposób to zrobić ani kogo mogę prosić o pomoc.
Odwiozłam Stellę do domu, a gdy już wróciłam do siebie poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Przytuliłam się do kołdry i już prawie zasnęłam, gdy usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju. Nie maiłam siły wstać, ale jednak podeszłam do drzwi i całkiem zaspana – będąc na wpół przytomna – otworzyłam je. Wtedy zobaczyłam Alice, Stellę i Matta. Wszyscy byli zdenerwowani, ale nie miałam pojęcia dlaczego. Nagle Matt ze Stellą jednocześnie zaczęli krzyczeć.
- Jak mogłaś nam nie powiedzieć, ze rezygnujesz z przedstawienia i przekazać Alessie, żeby Ciebie z niego wypisała.
               Nie wierzyłam własnym uszom. Oni uważali, że to ja chciałam się sama wypisać? A wiec to na tym miał polegać jej plan na pozbycie się mnie z życia Matta? Nie mogłam jej dać za wygraną. Musiałam walczyć o to, co kochałam najbardziej. A jego nie mogłam stracić.
- Alice ty też wierzysz w to, że to ja się chciałam sama wypisać i powiedziałam o tym Alessie? – Zapytałam nie zważając na krzyki Stelli i Matta.
- Nie ja w to nie wierze, a co więcej znam prawdę, ale oni nie chcą mnie słuchać.
- Wiem coś o tym, bo od początku roku wydawało mi się, że ona nie ma w sobie żadnych skrupułów, ale oni mi w to nie wierzą. Dziś na próbie jak się dowiedziałam, że ona ma być moją dublerką byłam pewna, ze posunie się do wszystkiego, by się mnie pozbyć z tego przedstawienia, ale oni oczywiście wiedzą wszystko lepiej.
- Matt możesz nas w końcu wysłuchać? – Spytała Alice.
- Tak już mogę was wysłuchać, bo chcę wiedzieć, czemu moja dziewczyna mnie nie uprzedziła, że rezygnuje z przedstawienia, na którym jej tak zależało.
- Matt Alex nie jest taka, jak się wam wydaje. Ona chce się pozbyć Trish z przedstawienia, żebyście się rozstali. Może wysłuchasz czasem swojej dziewczyny, kiedy ma jakieś obawy, a nie od razu mówisz, że na pewno to może nie mieć miejsca.
- A skąd ty możesz to wiedzieć? Przecież to ty mi powiedziałaś, że Trish wysłała Alessie, żeby ją wypisała z tego przedstawienia.
- To prawda, ale nie słuchałeś mnie od początku. Powiedziałam, że Alex chce tak powiedzieć opiekunowi sztuki, bo ona chce zagrać główną rolę, żeby móc się do Ciebie zbliżyć.
- Czyli Trish miała rację?
- Tak. Matt nie wszystko jest takie jak ci się wydaje.
- A ona już to powiedziała opiekunowi przedstawienia, czy jeszcze nie zdążyła?
- Nie. Zrobi to jutro podczas lunchu.
- A jest jakiś sposób, żeby ją powstrzymać?
- Tak. – Alice powiedziała nam, co mamy zrobić, po czym powinna nam dać spokój.
               Po ustaleniu planu zemsty na Alex wszyscy się rozeszli, a przy mnie pozostał tylko Matt. Wróciłam z powrotem do łóżka i nie zwracałam już dłużej uwagi na to, co się dzieje wokół mnie ponieważ byłam strasznie zmęczona i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
               Obudziłam się dopiero rano o godzinie 5:30. Matt ciągle siedział w pozycji, w której był, gdy zasypiałam, czyli klęczał przy moim łóżku i gładził moje włosy.
- Wyspała się już moja księżniczka?
- Tak. A ty cały czas byłeś w tej pozycji? Nie znudziło ci się?
- Nigdy mi się to nie znudzi.
- Idź teraz do domu się przebrać i na polowanie, bo widzę, że teraz ci to dobrze zrobi po wczorajszych atrakcjach i zobaczymy się na dole w kuchni.
- Dobrze, tylko mi nie uciekaj. – Po tych słowach wyszedł przez balkon i tylko słyszałam silniejszy podmuch wiatru.
               Podeszłam do drzwi do mojej magicznej garderoby i wybrałam z niej białą tunikę w szare paski, szare bolerko na długi rękaw, czarne leginsy i do tego czarne buty na wysokim obcasie. Następnie poszłam do łazienki wziąć prysznic, po czym przebrałam się i zeszłam na dół do kuchni, gdzie już czekał na mnie Matt. Zaczęłam przygotowywać sobie śniadanie, po czym zaczęliśmy się zbierać do wyjścia, bo była już godzina 7:30. Pojechaliśmy Matta samochodem. Po drodze zabraliśmy ze sobą Stellę. W drodze do szkoły ciągle myślałam o planie Alice. Wiedziałam, że może się to udać. Jednak miałam kilka obaw, co do tego planu.
               Bałam się, że Matt się w niej naprawdę zakocha, a ja wtedy stanę się już tylko wspomnieniem i nic nie wartą przeszłością podczas jego wiecznego życia. Nie chciałam, go stracić, bo był dla mnie jednym z najważniejszych ludzi w moim życiu.
               Wyszliśmy z samochodu i rozeszliśmy się do klas, w których akurat mieliśmy mieć lekcje. Alice już siedziała przy naszej ławce i na mnie czekała. W pewnym momencie zapytała, czy jestem gotowa na zemstę na Alessie. Odpowiedziałam jej, że tak i opowiedziałam o swoich obawach. Alice pocieszała mnie i mówiła, że na pewno wszystko pójdzie zgodnie z planem. Jednak nie umiałam w to uwierzyć. Nie umiałam się z tym pogodzić, że mój chłopak ma się spotkać z inną dziewczyną, tylko po to żeby ona się ode mnie odczepiła.
               Nasz plan miał się zacząć już na lekcji biologii. Kiedy nadeszła już ta lekcja byłam bardzo spięta. Bałam się, że coś pójdzie nie tak i naprawdę się rozstanę z Mattem. Gdy tylko weszliśmy do klasy przystąpiliśmy do działania. Weszłam pierwsza do środka, bo Matt miał iść do Alice, aby pomogła mu w charakteryzacji do naszego małego „przedstawienia”. Gdy wszedł do klasy był ubrany w białą koszule z kołnierzykiem, na którym był ślad po szmince i pudrze. Miałam to zauważyć w trakcie lekcji, a później podczas przerwy mieliśmy się pokłócić i ze sobą „zerwać”. Pod koniec lekcji, niby przypadkowo zaczęłam się bawić jego kołnierzykiem. Wtedy zauważyłam starania Alice, aby wszystko wyglądało, jakby było prawdą. Zaraz po wyjściu z klasy, gdy szliśmy przez plac szkolny do stołówki zaczęliśmy się „kłócić”. Kiedy widzieliśmy, że Alessa przechodzi obok nas Matt skwitował mówiąc swoją ostatnią kwestię:
- Jeśli w nic mi nie wierzysz, to koniec z nami. I nasze stosunki pozostaną oficjalne, tylko do dalszej współpracy.
               Po tych słowach zaczęłam płakać, by wyglądało to bardziej wiarygodnie i wbiegłam do stołówki. Matt został na zewnątrz, by trochę „ochłonąć” i porozmawiać z Alessą. Gdy tylko usiadłam przy naszym stoliku wszyscy się mnie zapytali jak poszło. Odpowiedziałam im zgodnie z prawdą, że ona myśli, że zerwaliśmy ze sobą i teraz Matt dopracowuje szczegóły. Alice zapowiedziała, że dziś ona odwiezie mnie i Stellę, aby nikt nic nie podejrzewał.
               Po lekcjach Alice czekała na nas przy swoim samochodzie. Gdy znaleźliśmy się już pod moim domem zauważyłam, że samochód Matta już tam stoi. Nie mogłam się już doczekać, kiedy go zobaczę. Nie musiałam długo czekać, bo on stanął tuż przy aucie w miejscu, gdzie Alice zaparkowała. Nie umiałam się pohamować, po prostu musiałam do niego podbiec i rzucić mu się w ramiona, nie umiałam tego wytrzymać. Za bardzo go kochałam i nie chciałam, żeby wszyscy myśleli, że ze sobą zerwaliśmy. Byłam pewna, że za chwilę się dowiem wszystkiego, czego dowiedział się od Alessy.
               Gdy weszliśmy do mnie do domu razem z Alice Matt zaczął opowiadać nam wszystko, czego dowiedział się od Alessy.
- Okazało się, ze ona nie chce Trish wygryźć z przedstawienia, bo się boi, że nie będzie największą gwiazdą w szkolę, a dlatego, że ona uważa, że kiedyś będziemy mogli być razem, bo twierdzi, że to moje kochanie mnie buntuje przeciwko jej prawdziwe miłości do mnie, ale uznała, że jeśli naprawdę kocham Trish to da już spokój i nie wygryzie jej z roli.
               Byłam szczęśliwa, że wszystko się zakończyło tak, a nie inaczej. Jednak nadal nie rozumiałam jednej rzeczy.
- Czyli możemy znów się w szkole pokazywać jako para?
- Tak. – Powiedział uśmiechając się i przytulając mnie mocnej do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz