Kiedy poszłyśmy na spacer, stwierdziłyśmy, że pójdziemy pochodzić po lesie, który znajdował się niedaleko naszych domów. Las był duży mimo, że była to już prawie jesień, to wszystkie liście nadal były zielone.
Chodząc po lesie udało nam się zauważyć kilka saren, zająców oraz wiele wiewiórek, które bardzo ochoczo do nas podchodziły, widocznie bardzo im zaimponował widok ludzi spacerujących wieczorem w tak rzadko odwiedzanym miejscu.
W pewnej chwili podeszły do nas trzy wiewiórki o bardzo ciekawym umaszczeniu.
Pierwsza była szara w prążki. Druga była intensywnie ruda. Natomiast trzecia wyglądała jak z bajki Wolt’ a Disneya Chip & Dail – brązowa w czarne prążki ciągnące się od czubka głowy, aż do końca ogona.
Przez długi czas przyglądały się nam i obserwowały każdy nasz ruch oraz zastanawiały się, czy do nas podejść, lecz jednak po chwili podjęły decyzje i nieśmiałym krokiem skierowały się w naszą stronę. Siedziały przy nas przez dobre pół godziny i pozwalały nam się głaskać, kiedy w pewnym momencie, ni stąd, ni zowąd zerwały się z miejsca i uciekły.
W tym samym czasie zobaczyłyśmy, że zbliża się w naszą stronę jakaś grupa ludzi. Z której od razu rozpoznałam Matta – z którym chodzę na biologię – oraz czwórkę ludzi, która siedziała z nim rano na stołówce, ale za nic w świecie nie wiedziałam, kim jest reszta jego towarzyszy. Wszystkich razem było ich trzynastu. Dwoje z nich tylko miało ciemną karnację, a reszta była tak samo blada jak Matt, kiedy tak szli wyglądali bardzo przerażająco. Ci którzy mieli jasną karnację mieli oczy płynnego miodu i poruszali się z wyjątkową gracją. Jednak najpiękniejsza z nich była pewna długowłosa blondynka, przy której nie jedna modelka miałaby duże kompleksy. Wszystko w niej było idealne – rysy twarzy, każdy milimetr jej ciała zdawał się być uzupełnieniem następnego. Wtedy poczułam ukłucie zazdrości, bo wiedziałam, ze nigdy nie będę tak piękna jak ona.
Wtedy podszedł da nas Matt ze swoimi dwoma kolegami. Oby dwóch widziałam tego dnia razem z nim na stołówce. Pierwszy z nich miał urodę typowo indiańską, a drugi był tak samo blady jak Matt, tylko miał blond włosy. Kiedy do nas podeszli, głos zabrał Matt.
- Dziewczyny czemu same wieczorem chodzicie po lesie, nie boicie się, że ktoś wam zrobi krzywdę?
- Nie, niczego się nie boimy. – rzekła Stella, uśmiechając się szeroko do Indianina, który nie mógł oderwać od niej wzroku.
- Masz przepiękny uśmiech, a tak w ogóle mam na imię Seth. – powiedział, a ona zarumieniła się i spuściła wzrok.
Matt przedstawił nam wszystkich swoich towarzyszy i dowiedziałam się, że blond włosa piękność ma na imię Rosalie. Zaproponował nam, że wraz z kolegami mogą nas odprowadzić do domu, aby mieć pewność, że nic nam się nie stanie. Kiedy doszliśmy do domu, życzył nam miłej nocy i powiedział, że ma nadzieję, iż spotkamy się następnego dnia w szkole w komplecie.
Gdy weszłyśmy do mojego domu ze Stellą, od razu poszłyśmy do mnie do pokoju. Lecz nie miałyśmy czasu same porozmawiać, ponieważ zaraz za nami do pokoju weszli Jaxon i Max. Prosiłyśmy ich o opuszczenie pokoju, jednak nie chcieli nas posłuchać. Kiedy w końcu udało nam się ich wygonić, zaczęłyśmy sobie opowiadać o wrażeniach jakie na nas wywarli nowo poznani chłopcy. Obie pogrążyłyśmy się w rozmyślaniach związanych z naszymi nowymi kolegami.
Później zabrałyśmy się za kończenie zadań domowych. Następnie resztę wieczoru spędziłyśmy słuchając muzyki, wspominając różne wydarzenia od samego początku naszej przyjaźni oraz śmiejąc się z niektórych wspomnień.
Kiedy Stella poszła już do domu, położyłam się na łóżku, zaczęłam słuchać muzyki, przytuliłam mojego ulubionego misia i oddałam się marzeniom. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, bo gdy otworzyłam oczy w pokoju było już jasno, ponieważ przez okno świeciło słońce, co podobno rzadko się zdarza w tych rejonach. Więc ubrałam czarną bluzkę w kratę na krótki rękaw, do niej czerwony pasek, białe rurki i czarne buty na obcasie. Po chwili przyszła po mnie Stella. Była ubrana w brązowe zamszowe buty na obcasie, czarne leginsy i pomarańczową tunikę z rękawem 3/4.
Opowiedziałam Stelli o moim dziwnym śnie w którym widziałam wielkiego kota, który miał rdzawe umaszczenie w piaskowe paski i wędrował ze mną pom lesie, aż do momentu w którym podszedł do mnie Matt. Obie wybuchłyśmy głośnym śmiechem, bo wiedziałyśmy, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle.
Kiedy doszłyśmy do szkoły rozstałyśmy się przy budynku w którym akurat miałam mieć lekcję i każda z nas poszła w swoja stronę. Na angielskim nie myślałam o niczym innym, jak tylko o tym, by jak najszybciej była już biologia, bo nie mogłam się już doczekać spotkania z Mattem.
Gdy nadeszła długo wyczekiwana przeze mnie biologia, weszłam do sali, jako pierwsza. Przez całą przerwę wyczekiwałam Matta, lecz on się nie zjawił na biologii. Bałam się, że coś mu się stało, że nie dotarł do szkoły. Było mi bardzo smutno z tego powody, chociaż sama nie wiem, dlaczego tak się stało.
Później odliczałam tylko czas do lunchu, ponieważ miałam nadzieję, że zobaczę go przynajmniej tam.
Jednak się myliłam. Na stołówce w ich stoliku nie było nikogo poza jednym Indianinem – Sethem- którego poznałyśmy dzień wcześniej, przy którym siedziały już Stella i Angela. Podeszłam do nich do stolika i usiadłam obok Stelli. Zapytałam się Setha - który nie spuszczał wzroku z mojej przyjaciółki – dlaczego dzisiaj nie ma w szkole jego towarzyszy. Na co on mi odpowiedział nie patrząc w ogóle w moją stronę:
- Ponieważ mają zatrucie pokarmowe i tylko mnie to ominęło.
- tak wszyscy na raz? – spytałam niedowierzając.
- Tak. Oni jak chorują to wszyscy razem.
Więcej się już nie odezwałam, ponieważ starałam się przemyśleć i poukładać sobie w głowie wszystkie informacje, które uzyskałam od Satha.
Jak to możliwe, że oni wszyscy chorują w tym samym czasie? A może Seth coś ukrywa przed nami? Może to jednak Matt i jego towarzysze nie chcą mieć już z nami wspólnego? Ale gdyby tak było to dlaczego Seth, by zaprosił Stellę do swojego stolika? Dlaczego on się tak na nią patrzy? Te pytania nie dawały spokoju przez wiele czasu zwłaszcza, dlatego że on się nie parzył na nią normalnie. Jego wzroku nie dałoby się opisać za nic w świecie. Widać w nim było szaleństwo, uwielbienie i nie wiadomo co jeszcze.
Na kolejnych lekcjach nie umiałam się skupić, ponieważ moje myśli wciąż były uzależnione od pytań, które w tym momencie zawładnęły moim umysłem. Byłam od nich uzależniona w takim samym stopniu jak narkoman od heroiny, czy innego środku odurzającego.
Najbardziej we znaki dał mi się w-f , ponieważ przez to, że nie umiałam się skoncentrować nawet nie widziałam, kiedy piłka leci prosto na mnie i perę razy poważnie oberwałam piłką w brzuch i raz w głowę. Na koniec nauczyciel poprosił mnie do siebie i zapytał:
- Co się z Tobą dzieje? Stałaś na tym boisku, tak jakbyś była na jakiejś plaży i nie wiedziała, co się dzieje wokół.
- Przepraszam. Postaram się poprawić, ale dzisiaj mam taki dzień, że nie wiem za bardzo, co się ze mną dzieje.
Kiedy wyszłam na parking czekały już na mnie Stella i Angela. Kiedy wracałyśmy do domu powiedziałam Stelli o swoich przypuszczeniach, co do realności wypowiedzi Setha na temat nieobecności wszystkich jego przyjaciół.
- Moim zdaniem też tutaj coś nie pasuje, ale jeszcze nie wiem co to.
- Trochę mi to zaczyna przypominać pewną książkę. Nie sądzisz?
- No może trochę wydarzenia się pokrywają, ale czy to naprawdę jest realne? Moim zdaniem te wszystkie książki i filmy to tylko ludzkie wymysły. – stwierdziła Angela, która od początku rozmowy nie zabrał w ogóle głosu.
- Ale wszystkie historie mają, też w sobie prawdziwy wątek, więc może coś w tym wszystkim jest powiązane ze sobą, - odpowiedziała Stella.
- Może będzie szansa się o tym wszystkim przekonać, ale na razie mam inny pomysł na spędzenie tego pięknego dnia, żeby go nie zmarnować siedząc w domu. – podsumowałam.
- Jaki? – zaciekawiły się dziewczyny.
- Co byście powiedziały na wyjazd na plażę?
- Z tobą z wielką przyjemnością – odrzekła Stella.
Więc poszłyśmy do domów zanieść torby ze szkoły, a następnie wybrałyśmy się na plaże do rezerwatu w La Push. Spotkałyśmy tam kilku znajomych ze szkoły. W tym Austina i kilka dziewczyn, które chodziło z Angelą na zajęcia. W pewnym monecie ktoś do nas podszedł, ale kiedy ta osoba stanęła zaraz za nami się przestraszyłyśmy i wszystkie w tym samym czasie się odwróciłyśmy za siebie. Okazało się, ze to Seth stał za nami i znów przyglądał się mojej przyjaciółce i w pewnym momencie się do niej uśmiechnął podejrzanie, a zaraz po tym się jej zapytał:
- Czy moglibyśmy chwilę porozmawiać na osobności? – widząc, że Stella nie wie, co zrobić, dodał – Bardzo by mi na tym zależało.
- Dobrze – odpowiedziała moja przyjaciółka, wiedząc, że chłopak nie odpuści.
Seth słysząc jej odpowiedź uśmiechnął się od ucha do ucha i ruszyli w stronę lasku, który znajdował się tuż przy plaży. Ich rozmowa miała zająć chwilę, ale ona przeciągała się niemiłosiernie. Już się martwiłam, że coś się stało, ponieważ nie było ich pond półtorej godziny.
Kiedy wrócili zrobiło się na tyle późno, że musiałyśmy wracać już do domów, bo czekała nas jeszcze długa droga powrotna, która nie zapowiadała się ciekawie, ponieważ nad naszymi głowami zbierały już ciemne deszczowe chmury, które z każdą chwilą robiły się coraz ciemniejsze. Do domów wracałyśmy biegiem, żeby zdążyć przed nadchodzącą ulewą.
Gdy doszliśmy do domu Stelli akurat rozpoczęła się ulewa, więc się zapytała Stelli, czy mogłaby przyjść teraz do mnie, żebyśmy mogły porozmawiać na spokojnie. Zgodziła się bez wahania i ostatnie kilka metrów dzielące nas od mojego pokonałyśmy już biegiem.
Po wejściu do domu poszłyśmy do kuchni i zaparzyłyśmy sobie herbatę owocową i poszłyśmy na górę do mojego pokoju i zamknęłyśmy go na klucz, żeby nikt nie mógł do nas wejść i nam przeszkodzić.
Zaraz po tym jak usiadłyśmy na moim łóżku powiedziałam:
- To teraz opowiadaj, co takiego Seth chciał od Ciebie ważnego. Bo widzę, że po tej rozmowie z nim jesteś jakaś radośniejsza, więc opowiedz, co się tam wydarzyło. Prooooooooooszęęęęęęęęęęęęę.
Stella siedziała długo z uśmiechem na twarzy i się nie odzywała, a ja nie chciałam jej popędzać z odpowiedziom i cierpliwie czekałam, aż się odezwie. Po dłuższej chwili w końcu zaczęła swoja opowieść.
- Najpierw poszliśmy się przejść i wtedy zaczął swoją opowieść. Powiedział mi, że nigdy jeszcze nie przeżył, czegoś takiego jak to co poczuł, gdy mnie zobaczył po raz pierwszy. Najpierw myślał, że to chwilowe zauroczenie, ale po dłuższej rozmowie ze swoimi przyjaciółmi doszedł do wniosku, że to jest, coś o wiele silniejszego, niż zwykłe zauroczenie, ponieważ czuł, że nie może beze mnie żyć i że to ja jestem tym, co trzyma go tu na ziemi. Twierdzi, że to jest coś więcej, niż zwykła miłość, że to jest to, czego nie da się wytłumaczyć w sposób racjonalny, jeśli, ktoś nie wierzy w świat legend i bajek. Wiec muszę ci zadać to pytanie czy wierzysz w legendy. Odpowiedziałam mu że to zależy w jakie, bo w jedne wierzę, a w inne nie, ale po tym mieście chyba można się spodziewać wszystkiego, bo widzę, że jest w nim wiele tajemnic. Powiedział mi, że mam rację i że nawet się nie domyślam jak wiele skrywa tajemnic. Potem zaczął mi opowiadać o swoim plemieniu, ale na ten temat nie mogę więcej powiedzieć, bo mu to obiecałam, ale mogę powiedzieć tylko, że oficjalnie jesteśmy parą. – w jej oczach było widać, że jest z tego faktu bardzo podekscytowana i szczęśliwa z tego faktu, że znalazła kogoś komu na niej naprawdę zależy i wtedy po raz pierwszy poczułam ukłucie zazdrości wobec Stelli z tego powodu, że ja na nikogo takiego jeszcze nie trafiłam.
Starałam się cieszyć ze Stellą z tego faktu, że jest szczęśliwa, bo przecież o to mi chodziło, żeby moi najbliżsi byli szczęśliwi. Więc dlaczego nie umiałam się tym cieszyć?
Nie obeszło się bez tego, aby Stella nie zauważyła, że myślami jestem całkiem gdzie indziej, że jestem z nią tylko ciałem, ale myślami błądzę w innej rzeczywistości.
- Trish!? Co się z tobą dzieje? Kontaktujesz jeszcze, czy już odpłynęłaś? – zapytała się mnie Stella w pewnym momencie i dopiero wtedy powróciłam na Ziemię.
- Sorki Stella trochę się zamyśliłam. – powiedziałam przepraszającym tonem.
- Właśnie widzę. Możesz mi powiedzieć, co się dzieje? Pamiętaj mi możesz mówić o wszystkim.
- Po prostu trochę Ci zazdroszczę, że trafiłaś na Setha, a ja nikogo takiego nie mam. – mówiłam już przez łzy i w tym samym czasie Stella mnie przytuliła i otarła mi łzy .
- Trafisz na tego jedynego. Może jest nawet bliżej niż myślisz. – powiedziała
- Masz na myśli Matta?
- Może. – odparła zaczepnie z uśmiechem na twarzy a ja wtedy się rozpłakałam – czemu płaczesz? – spytała się Stella.
- Bo wiem, że nie mam u niego szans. On jest ideałem. Pewnie większość dziewczyn ze szkoły marzy o randce z nim. Więc czemu miałby wybrać akurat mnie? Nie ma we mnie nic specjalnego a w szkole jest o wiele ładniejszych dziewczyn ode mnie. Taki chłopak jak Matt może mieć każdą, jaką tylko będzie chciał. Więc co będzie widział w takiej szarej myszce jak ja?
- Przestań patrzeć na siebie tak krytycznie! Nie jesteś taka za jaką się uważasz a każdy chłopak, co nie wie jaka jesteś naprawdę niech się nie odzywa. A co do Matta to wiem, że mało jest w szkole dziewczyn, które by mu jakoś zaimponowały.
- Ale to nie jestem na pewno ja - skomentowałam – Proszę skończmy ten temat – poprosiłam Stellę.
- Dobrze. Ale na jaki temat chcesz teraz rozmawiać?
- Wiesz, że jutro zdaję test na prawo jazdy?
- Wiem, ale co w związku z tym?
- To, że jeśli mi się uda to się wybierzemy do Seatle, aby to uczcić i może poszukamy jakiejś szkoły tańca towarzyskiego, bo wiesz jak mi tego brakuje.
- Wiem mi też, dlatego to jest świetny pomysł. A Seth mógłby się zapisać razem z nami?
- Heh. Skąd ja wiedziałam, że o to zapytasz?
- Może dlatego że tak długo się znamy i wiesz o mnie prawie wszystko.
- No to na pewno i zapomniałaś dodać, że potrafimy się porozumiewać bez słów i wiemy, co która czuje w danym momencie – obie wtedy wybuchłyśmy śmiechem.
Ktoś nagle wszedł do mnie do pokoju.
- Puka się! – upomniałam Angelę.
- Chciałam tylko sprawdzić, co was tak rozśmieszyło, że was aż na dole słychać.
- Nasze czytanie sobie w myślach i emocjach tak nas śmieszy – odpowiedziałyśmy w tym samym czasie i znów wybuchłyśmy głośnym śmiechem.
- Aha. Myślałam, że się naćpałyście, albo coś w tym stylu.
- Tak naćpałyśmy się szczęściem i swoją przyjaźnią.
- Jakim szczęściem?
- Stella zaczęła dzisiaj chodzić z Sethem więc jest powód do radości.
- Miała to być tajemnica dopóki to nie będzie nic pewnego! – upomniała mnie Stella.
- Przestań! Widzisz jak on na Ciebie patrzy? Jakbyś była jakąś boginią a on twoim wyznawcą, więc to już jest coś poważnego.
- Przestań! Widzisz jak on na Ciebie patrzy? Jakbyś była jakąś boginią a on twoim wyznawcą, więc to już jest coś poważnego.
- Może, ale chce mieć pewność, że on czuje do mnie to samo co ja do niego.
- Tyle dowodów ci nie wystarczy? Jest na każde twoje zawołanie, jest w stanie dla Ciebie zrobić wszystko co będziesz chciała.
- Może i masz rację, ale nie mam stu procentowej gwarancji.
- A potrzebujesz jeszcze większych dowodów?
- Tak, bo nie jestem pewna czy mu naprawdę na mnie zależy, a im więcej będzie o mnie walczył tym większą będę miała pewność, że mu zależy.
- Masz rację, ale i tak już bardzo wiele Ci udowodnił, więc teraz czas na jakiś twój ruch.
- Ale co ja mam zrobić?
- Na przykład zaproponuj mu, aby się razem z nami zapisał na taniec yo was jeszcze bardziej do siebie zbliży.
- Masz rację, ale to na taniec towarzyski się zapiszemy?
- No tak, a niby o jakim tańcu cały czas mówię?
- Fakt to jest jeden z twoich ulubionych tematów.
- Więc co pogadasz z Sethem, czy ja mam to zrobić?
- Ja pogadam, bo nie wiem, jak zareaguje, jeśli ty mu to zaproponujesz.
- Ok to masz czas do jutra, aż wrócę z testu na prawo jazdy.
- Dobrze. A czemu właśnie dopiero teraz zdajesz ten test?
- Hmm…. Może dlatego, że przez tyle lat mieszkałyśmy w Polsce i dopiero w przyszłym roku bym tam mogła zdawać ten test.
- A no fakt. Wiesz odkąd poznałam Setha mam wrażenie jakbyśmy całe życie mieszkały w Forks.
- Ale nie zapominaj, że w Polsce są też osoby, które o tobie nie są w stanie zapomnieć.
- Wiem misiaczku.
- Musi być misiaczek? Wiesz, że źle mi się to kojarzy.
- Wiem, ale nie myśl tyle o tym, bo myślałam, że już o tym zapomniałaś. I tak musi być misiaczek, bo jesteś jak taki mój pluszowy, tylko że żywy i mnie pocieszasz i przytulasz, kiedy tego potrzebuję.
- Dobrze postaram się nie myśleć i nie złościć o tego misiaczka, ale tylko dlatego, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką i wiem, że ten misiaczek jest z pozytywnych powodów.
- No właśnie – skomentowała Stella i obje wtedy spojrzałyśmy na zegarek, który pokazywał już godzinę 22:30.
- Sorry Trish, ale muszę już iść do domu. A ty masz się wykąpać, naszykować sobie ciuchy na jutro i się porządnie wyspać przed tym swoim ważnym wydarzeniem. Jeszcze i tak rano do Ciebie zadzwonię, żeby Cię obudzić i życzyć Ci powodzenia. Pamiętaj będę trzymać za Ciebie kciuki.
- Dzięki. Przynajmniej ty zawsze we mnie wierzysz.
- Jakbym mogła nie wierzyć w kogoś takiego jak ty skoro zawsze jesteś przy mnie kiedy cię potrzebuję.
Odprowadziłam Stellę pod dom i wróciłam do domu. Wzięłam gorący prysznic zaczęłam przeglądać ciuchy, ale nic nie umiałam znaleźć, więc podjęłam decyzję, że położę się spać i rano o tym zdecyduje. Jednak długo nie umiałam zasnąć, bo ciągle myślałam o Stelli i Secie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz