sobota, 31 maja 2014

Rozdział siedemnasty - Ognisko. Nowi znajomi. Czegoś takiego się nie spodziewałam.

            Święta minęły nam wszystkim bardzo spokojnie, chociaż wszyscy byliśmy trochę przygnębieni z powodu braku mojej siostry wśród nas.
            Z każdym dniem zbliżającym się do ogniska mój chłopak stawał się coraz bardziej zestresowany, co było widać po jego zachowaniu. Natomiast jego oczy szybciej stawały się coraz ciemniejsze i częściej musiał chodzić na polowania, co mnie bardzo niepokoiło.
            Nie miałam pojęcia, dlaczego Matt zachowuje się tak dziwnie, a on sam, ani żadne z moich przyjaciół nie mieli zamiaru mi powiedzieć, o co mu chodzi.
            W końcu nadszedł sylwester. Matt od rana był przy mnie i pomagał mi w przygotowaniach do imprezy sylwestrowej, jaką moi rodzice urządzali dla mojej rodziny, która została u nas jeszcze po świętach, tylko moi kuzyni razem ze mną mieli jechać do rezerwatu La Push na plażę na ognisko.
            O godzinie 13: 00 przyjechała Alice, która zmieniła Matta, który miał iść teraz na polowanie wraz ze swoją rodziną i moją siostrą.
            Moja przyjaciółka pomogła mi wybrać ubranie na ten wieczór. Tego dnia miałam założyć czerwoną sukienkę do kolan na ramiączkach, czarne bolerko na długi rękaw, kozaki za kolano w tym samym kolorze i czerwony płaszcz zimowy, ponieważ na dworze było bardzo zimno.
            Mój chłopak przyjechał dopiero przed samym naszym wyjściem, czyli o godzinie 20: 00.
            − Przepraszam kochanie, że tak długo mnie nie było, ale musiałem jeszcze przyjaciół Carlisla odprowadzić na bezpieczną odległość. – Powiedział Matt delikatnie się do mnie przytulając.
            Alice miała pojechać po Stellę i moją siostrę, natomiast moi kuzyni i ja mieliśmy jechać autem z Mattem.
            Mój chłopak jechał tak szybko, że po niecałych pięciu minutach byliśmy już na miejscu. Matt zaprowadził nas na plaże w miejsce, gdzie miało odbyć się nasze ognisko. W wyznaczonym miejscu siedziały już obie sfory. Nagle Sam podniósł głowę i chytrze się uśmiechnął.
            − Cześć pijawka, a gdzie reszta twojej rodziny? Chcę w końcu rozkręcić naszą małą imprezę. – Powiedział Sam z chytrym uśmiechem na twarzy.
            − Cześć psie. Reszta mojej rodziny powinna za chwilę przybyć na czele z Jackobem. – Dopiero wtedy zauważyłam, że go jeszcze nie ma.
            Domyśliłam się, że był przy Renesmee, której nie opuszczał na krok. Nagle w naszym kierunku zaczęły zbliżać się postacie, które poznałam z daleka. Byłą to cała rodzina mojego chłopaka razem z Esme i Carlislem, moja siostra, Stella i Jackob.
            Natomiast Seth razem ze swoją siostrą Leą byli znacznie wcześniej na miejscu naszego spotkania, którzy byli tutaj już ze swoimi przyjaciółmi ze sfor, czyli Paulem, Jeredem, Quilem, Embrym i innymi wilkołakami. Większość z była ze swoimi dziewczynami. Sam był z Emily, która miała na policzku bliznę po jego wybuchu gniewu. Jared z Kim, Paul z Rachelle, czyli starszą siostrą Jackoba oraz Quil z Claire.
            Dopiero wtedy zauważyłam, że wśród moich przyjaciół są osoby, których jeszcze nie znałam.
            Matt zatrzymał czas dla moich kuzynów, aby nie wiedzieli tego, co mój chłopak mi teraz przekazywał, ponieważ przedstawiał mi wszystkich nowoprzybyłych swoich przyjaciół i opowiadał o ich magicznych zdolnościach.
            Jego przyjaciele pochodzili z Amazonii, Alaski i innych zakątków świata. Najbardziej zaszokował mnie wygląd trzech dziewczyn z Amazonii. Wszystkie były ubrane w skóry zwierzęce, z których miały zrobione kamizelki oraz obcisłe spodenki wiązane wzdłuż boków rzemieniami imitującymi sznurówki. Miały długie nosy i podłużne twarze, długie czarne warkocze oraz długie ręce i nogi. Wyglądały naprawdę niewiarygodnie. Ich wampirza skóra była całkiem innego odcieniu niż moich przyjaciół. Ich karnacja nadal była jasna, lecz miała lekko oliwkowy odcień. W pewnym momencie głos zabrała Renesmee.
            − Oni wszyscy pomagali mojej rodzinie, gdy Volturii do nas przyszli, bo myśleli, że jestem nieśmiertelnym dzieckiem, jednak to jest nieprawda. Nigdy nie zapomnę cudownej zdolności Zafriny. – Powiedziała Nessie patrząc na jedną z amazonek.
            Nagle przed moimi oczami ukazał się obraz czystej białej słonecznej plaży, po której spacerowałam wraz z Mattem, a za nami rozciągał się piękny las równikowy z dziką roślinnością, której nie szło zobaczyć w żadnym innym miejscu na świecie.
            Nagle powróciłam do rzeczywistości. Znów siedziałam na plaży w rezerwacie La Push w ramionach swojego chłopaka.
            − Matt, co to było? – Zapytałam zdezorientowana.
               − Zafrina ma niezwykły dar. Potrafi w ludzkim umyśle stworzyć krajobrazy, których byś się nie spodziewała zobaczyć. A inne przyjaciółki rodziny przybyłe z Amazonii to Kachiri i Senna. Z ich rodziny tylko Zafrina ma dodatkowe zdolności.
            Chwilę później przedstawił mi innych swoich przyjaciół. Z Egiptu na prośbę Carlisla przyjechali tylko Tia i Benjamin, który potrafił kontrolować cztery podstawowe żywioły świata, czyli ogień, ziemię, wodę i powietrze.
            Następnie przedstawił mi swoją rodzinę z Denali z Alaski. Byli to Eleazer – wyczuwał instynktownie dary innych wśród ludzi i wampirów – jego partnerka Carmen oraz Garrett z Kate, która potrafiła mocą umysły razić ludzi prądem przy dotyku, a także Tanya.
               Następni byli Irlandczycy. Była to para Liam i Siobhan, która miała silną wolę  oraz  Maggie, która potrafiła rozpoznać, czy ktoś nią  okłamuje.
               Z Rumuni przyjechało dwóch wampirów, którym Volturii dawno temu odebrali władzę nad światem wampirów i w ostatnim starciu z królewskim rodem czekali na walkę, aby móc odzyskać swoją władzę. Mieli na imię Stefan i Vladimir.
               Z nomadów, czyli wampirów podróżujących samotnie lub w parach przyjechało tylko kilka osób, a mianowicie byli to Peter z Charlotte, czyli dawni przyjaciele Jaspera, których znał jeszcze z czasów, gdy szkolił armie nowonarodzonych oraz wśród nich byli: Mary, Randall, Makenna i Charles, który rozpoznawał prawdę.
               Większość z przyjaciół Cullenów miała intensywnie szkarłatne oczy, ponieważ odżywiali się ludzką krwią, lecz tylko rodzina z Denali preferowała styl życia moich przyjaciół.
               Mój ukochany przywrócił czas do normalnego stanu, a ja przez cały czas zachodziłam w głowę, dlaczego akurat dzisiaj zjawiło się, aż tyle przyjaciół rodziny mojego chłopaka. Przecież nie mogli wszyscy przyjechać na święta, a na naszym przedstawieniu nikogo z nich nie zauważyłam.
               Starałam się o tym nie myśleć, ale jedyne racjonalne wytłumaczenie, jakie przychodziło mi do głowy było takie, że oni przyjechali do Forks z powodu wizji Alice, którą miała jakiś czas wcześniej.
               − Wasz związek kogoś mi przypomina. – Powiedziała Tanya spoglądając najpierw w stronę, gdzie siedziałam z Mattem, a później znacząco popatrzyła w stronę Edwarda i Belli.
               − Tak już czasem bywa, a na miłość nie ma mocnych. – Powiedziałam wtulając się w ciało Matta.
               Siedzieliśmy słuchając Quilenckich legend o wampirach i wilkołakach. Wtedy wiedziałam już, że większość z nich jest prawdą.
               Tuż po 24: 00 spojrzeliśmy w stronę miasta, gdzie ludzie wystrzeliwali sztuczne ognie. Widowisko było naprawdę fenomenalne i bardzo mi się to podobało. Cały czas byłam wtulona w ciało swojego chłopaka, bo w jego ramionach czułam się naprawdę bezpiecznie i wiedziałam, że przy nim i takiej ochronie w postaci wilków i innych wampirów jestem naprawdę bezpieczna.
            Zabawa trwała do późnej nocy, lecz nagle coś przerwało nasz spokój. Nagle zebrał się silniejszy złowieszczy wiatr, który zaczął coraz bardziej się zrywać.
            Wtedy woda w morzu zaczęła się podnosić, a wiatr zaczął łamać drzewa. Wszystko wyglądało, tak jakbym nad nami miał się rozpętać jakiś huragan.
            Nagle z morza zaczęły się wyłaniać jakieś postacie ubrane od stóp do głów całe na czarno. Głowy miały zakryte ciemnymi kapturami. Wtedy moje poczucie bezpieczeństwa niemiłosiernie runęło w jednej chwili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz