Moja przyjaciółka mnie przeraża. Odkąd dla świętego spokoju zgodziłam się, aby urządziła nasz dom to teraz nawet nie pozwala mi się zbliżać w tamte okolice.
Czy o na zawsze była taka uparta, czy teraz się taka stała? Niestety nie umiem na to pytanie odpowiedzieć.
Jednak żadnego z moich przyjaciół nie zamieniłabym na nic innego pod słońcem.
− Trish idziemy na polowanie? – Zapytał Matt późnym wieczorem.
Od razu zgodziłam się na jego propozycję i pognaliśmy w stronę lasu. Mimo ciemności wokół mnie widziałam wszystko idealnie. Kochała moje wampirze zdolności, które pozwalały mi na znacznie więcej niż moje zwykłe ludzkie ciało.
Od razu zauważyłam samotną sarnę biegającą po lesie. Na szczęście moja ofiara jeszcze nie zorientowała się, że nią obserwuję, więc od razu przeszłam do ataku.
Zwierzę przez chwilę próbowało mi się wyrwać jednak, gdy ciepła, gęsta, metaliczna ciecz z tętnicy szyjnej sarny zaczęła spływać po moim przełyku, zwierzę od razu się uspokoiło a ja zaczęłam delektować się posiłkiem.
Niedługo później wyssałam tchnienie ze swojej zdobyczy otarłam twarz wierzchem dłoni i odwróciłam się w poszukiwaniu Matta.
Mój chłopak stał oparty o drzewo, przez co wyglądał, jak posąg. W jednej chwili znalazłam się przy nim i objęłam go w pasie opierając swoją głowę na jego klatce piersiowej. Matthew objął mnie swoimi ramionami i staliśmy przez dłuższy czas w bezruchu.
Nagle sobie uświadomiłam, jak bardzo moje życie zmieniło się od chwili, gdy go poznałam. Wiedziałam, że Matt był tym jedynym. Przy żadnym innym chłopaku nie czułam się tak, jak przy moim wampirze. Naprawdę go kochałam i chciałam z nim spędzić swoje wieczne życie.
− Maleńka, o czym myślisz? – Spytał delikatnym tonem.
Podniosłam głowę do góry i spojrzałam w jego cudowne tęczówki koloru płynnego miodu szeroko się przy tym do niego uśmiechając.
− Myślę po prostu o tym, jak bardzo cię kocham miśku. – Po tych słowach wspięłam się na palce i złożyłam krótki, czuły pocałunek na jego ustach.
− Też Cię kocham mysiu. – Odparł z uśmiechem. – Wracamy do domu?
Przytaknęłam mu ruchem głowy i pomknęliśmy w stronę domu Cullenów trzymając się za ręce.
Wchodząc do domu od razu zamknęliśmy się w stronę jego pokoju. Mój ukochany włączył swój laptop i włączył jedną z piosenek do walca wiedeńskiego. Była to piosenka Chantal Lebrun – Paris Se Regarde. Chwilę później wirowaliśmy już w walcu po całym pomieszczeniu.
Okazało się jednak, że mamy tłum gapiów za sobą. Była to cała przybrana rodzina mojego wampira. W tej chwili przestaliśmy tańczyć i Matthew wyłączył muzykę.
− Nie macie, na co patrzeć? – Zapytał z uśmiechem mój ukochany.
Chwilę rozmawialiśmy z jego „rodzeństwem”, lecz później chcieliśmy zostać sami. Gdy wszyscy wyszli z pokoju usiadłam na kanapie i wtuliłam się w ciało Matta.
− Kochanie, a my naprawdę nie możemy wystąpić w tym kolejnym etapie mistrzostw? Dobrze wiesz, że to jest marzenie mojego życia. – Powiedziałam z miną smutnego szczeniaczka.
Matthew głośno westchnął i długo zastanawiał się nad odpowiedzią. Później jednak spojrzał mi głęboko w oczy.
− Kotuś też chcę tam wystąpić, bo to dla nas wielka szansa, ale niestety to nie zależy od nas. Jeśli Carlisle podejmie decyzję, że jesteś już gotowa na powrót do normalnego życia wśród ludzi to na pewno pokażemy się na mistrzostwach kontynentu. Jednak chcę, żebyś wiedziała, że mimo wszystko kocham Cię. Kocham Cię i chcę być zawsze przy Tobie. – Powiedział czułym tonem i wpił się w moje usta.
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a w nich ukazała się Alice. Dziewczyna była uśmiechnięta od ucha do ucha. Matt odsunął się na chwilę ode mnie i spojrzał na swoją przybraną siostrę.
− Możemy chwilę porozmawiać? – Zapytała, w taki sposób, jakby nie znała odpowiedzi.
Jednak i tak na nią nie czekała tylko weszła i usiadła na kanapie obok mnie.
− Trish za dwa miesiące są twoje urodziny i chcę wiedzieć, czy mogę wyprawić Ci wspaniałe przyjęcie urodzinowe z tej okazji, że kończyć osiemnaście lat? – Zapytała moja przyjaciółka.
Wzniosłam oczy ku niebu. Skąd ta dziewczyna czerpie siły na to wszystko? Przecież od dwóch tygodni już urządzała nasz nowy dom.
− Alice, Alice, Alice… - powiedziałam i z niedowierzaniem pokręciłam głową. – Czy Ty kiedyś dasz za wygraną? Jeszcze nie skończyłaś jednej podjętej się rzeczy, a już chcesz brać się za następną.
Moja przyjaciółka szeroko się uśmiechnęła i tylko wzruszyła ramionami. Wiedziałam, że ona nie odpuści i będzie mnie męczyć tak, jak dwa tygodnie temu. Więc niechętnie się zgodziłam.
Alice była tak uszczęśliwiona, że od razu rzuciła mi się na szyję. Siedziała z nami jeszcze jakiś czas w pokoju.
Rozmawialiśmy o wielu rzeczach niekoniecznie związanych z jej planowanym przyjęciem.
Gdy wychodziła z pokoju odwróciła się w naszą stronę i rzuciła w Matta kluczami.
− Zapomniałabym. Wszystko tam już macie gotowe i w każdej chwili możecie się tam wprowadzać. – Odparła zadowolona z siebie Alice i opuściła pokój.
Dziewczyna zostawiła nas zdezorientowanych. Jakim cudem udało jej się w takim szybkim czasie wyremontować tą ruderę? Nie miałam pojęcia, ale byłam ciekawa owoców jej pracy.
Chyba nie tylko ja, bo Matt wstał z kanapy i wyciągnął do mnie rękę. Bez żadnych oporów podałam mu dłoń i zbiegliśmy po schodach.
Był środek nocy, a my biegliśmy przez ciemny las. Po drodze postanowiłam jeszcze raz zapolować. Niedługo później byliśmy już przed naszym nowym domem.
Hejka
Kilka spraw technicznych. Tak wiec blog zostal juz w calosci przeniesiony i niebawem powinny sie ukazac nowe rodzialy.
Poza tym wszystkim ktorzy lubia blogi o Justinie Bieberze chciaabym polecic blog http://aslongasyouloveme94.blogspot.com/. Sama go czytam i uwazam ze jest bardzo ciekawy.
Wiec jeszcze raz zachecam do czytania wszystkich moich blogow, ktore sa wzmienione w zakladce Moje Blogi.
Zycze milego czytania.
PS. Pozostaw po sobie pamiatke, ze odwiedziles tego bloga = komentarz