sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział dwudziesty ósmy – Czy to tylko sen?


            Po długim polowaniu postanowiliśmy w końcu udać się do naszego nowego domu przygotowanego przez naszą kochaną Alice.
            Po wejściu do środka doznałam prawdziwego szoku. Wiedziałam, że Alice ma wyczucie stylu i gustu, ale nie myślałam, że wszystko tak cudownie zaaranżuje.
            W pierwszej kolejności wchodziło się do przedpokoju pomalowanego na fioletowo. Po prawej stronie wisiały wieszaki na kurtki. Po lewej stronie była piękna dębowa rzeźbiona szafka na buty. Naprzeciwko drzwi były schody prowadzące na górne piętro. Po lewej stronie za szafką z butami były drzwi prowadzące do salonu.
            W salonie znajdował się stolik do kawy, stół do jadalni, kominek, wielki plazmowy telewizor, oszklone drzwi prowadzące do ogrodu, dwie kanapy i dwa fotele na około stolika. Z salonu drzwi prowadziły do kuchni.
            Kuchnia była wykafelkowana a wszystkie w niej sprzęty były w kolorze chromu. Była naprawdę fantastyczna. Jednak, po co nam kuchnia, skoro my nie jemy normalnego pożywienia?
            Złapałam Matta za rękę i pobiegliśmy w stronę pięknie rzeźbionych drewnianych schodów, które prowadziły na piętro.
            Pierwsze drzwi po lewej stronie kryły łazienkę. Znajdowała się w niej wanna z hydromasażem, kabina prysznicowa, lustro, umywalka, pralka i szafka z kosmetykami. W łazience były jeszcze jedne drzwi, które prowadziły do toalety.
            Kolejne drzwi po przeciwnej stronie prowadziły do naszego pokoju. Na środku głównej ściany znajdowało się wielkie dwuosobowe łóżko z czarną atłasową pościelą. Alice czasem naprawdę jest nieprzewidywalna. Po co nam łóżko, skoro my nie śpimy? Naprzeciwko łóżka była półka z książkami a nad nia wisiał wielki plazmowy telewizor. Przy oknie znajdowało się biurko z laptopem.
            Następne drzwi z korytarza prowadziły do garderoby. Pierwsza garderoba należała do mnie. Oczywiście wypełniona była wyzywającymi sukienkami. Wiedziałam, że Mattowi to się spodoba, ale mi już nie koniecznie. Kiedyś uduszę Alice, jeśli to będzie możliwe.
            Druga należała do Matta. Po chwili wyszliśmy przed dom i zobaczyłam dobudówkę do domu. W środku był nowy samochód Matta, który niedawno sobie kupił. Było to żółte Lamborghini Gallardo.
            Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Czy to tylko sen? To niemożliwe. Wampiry przecież nie śpią.
            Alice naprawdę stanęła na wysokości zadania. Postanowiłam wrócić do domu Cullenów, aby podziękować jej za to wszystko.
            Gdy znalazłam Matta od razu z wampirzą prędkością udaliśmy się do domu jego przybranej rodziny. Alice czekała na nas przy szklanych drzwiach od ogrodu.
            Wyglądała, jak posąg. Od razu przyspieszyłam kroku i mocno przytuliłam się od dziewczyny, gdy byłam już na tyle blisko niej.
            − Dziękuję, dziękuję, dziękuję. – Powiedziałam swojej przyjaciółce.
            − Nie masz, za co mi dziękować. – Powiedziała z uśmiechem.
            Mimo wszystko i tak byłam jej wdzięczna za ten trud, który sobie zadała, aby stworzyć coś tak pięknego z tamtej rudery.
            Weszliśmy w trójkę do środka. Rosalie nadal spoglądała na mnie nieufnie. Czy ta dziewczyna kiedyś się do mnie przekona? Ciągle trzyma się na dystans. Mam nadzieję, że uda mi się nią do siebie przekonać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz