Rano z Mattem spakowaliśmy wszystkie
potrzebne rzeczy na naszą wyprawę i wyjechaliśmy z domu.
Podróż
ciągnęła mi się niemiłosiernie, a Matthew nie chciał mi zdradzić, dokąd
jedziemy.
Czasem
ten chłopak potrafi być naprawdę uparty, ale i tak kocham go najbardziej na
świecie i nie zamieniłabym go na nic innego.
Zaczęło
mi się nudzić, więc zaczęłam bawić się swoim telefonem. Po kilku godzinach
dojechaliśmy w końcu na miejsce.
Matt
wjechał w boczną uliczkę prowadzącą przez środek lasu. Po kilku kilometrach
moim oczom ukazał się piękny biały, oszklony, nowoczesny domek na wzgórzu
ukryty w środku lasu. Było to naprawdę magiczne miejsce.
−
Minęło tyle lat odkąd byłem tutaj ostatni raz i nic się te miejsce nie
zmieniło. Nie to, co moje życie. – Wyszeptał mój ukochany.
−
Skąd znasz to miejsce? Tutaj jest tak pięknie. – Powiedziałam odwracając się w
jego stronę.
Chłopak
na chwilę posmutniał, ale po chwili uśmiechnął się do mnie wprowadzając mnie do
domku.
− To
było takie nasze tajemne miejsce. Zawsze z rodzeństwem tu przyjeżdżaliśmy, gdy
chcieliśmy uciec od problemów i codzienności. Od czasu tragicznego wypadku, z
którego tylko ja przeżyłem płacąc za to wysoką cenę nie przyjeżdżałem tutaj.
Lecz odkąd mam Ciebie pomyślałem, że czas zmienić kilka rzeczy. Jedną z nich
jest właśnie przyjazd w to miejsce. A na polowania mamy tutaj cały las. –
Odparł z uśmiechem na twarzy.
Od
razu przeszliśmy do salonu, gdzie usiedliśmy i dugo rozmawialiśmy. Matt
opowiadał mi o historii tego miejsca, jak razem z rodzeństwem często uciekali
ze szkoły i przyjeżdżali tutaj, aby odpocząć.
Później
wybraliśmy się na polowanie. Już po kilku minutach znalazłam odpowiednią
zwierzynę, którą bez problemu pozbawiłam życia. Gdy ciepła gęsta metaliczna
ciecz spływała po moim przełyku poczułam się tak, jak dziecko, które dostało
cukierka.
Gdy
skończyliśmy polowanie Matt złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą w jeszcze
jedno miejsce. Teraz stałam na pięknej oświetlonej polanie. Mimo, że był środek
zimy tutaj tętniło życie. Na podłożu znajdowały się piękne kolorowe kwiaty. Od
razu usiadłam na zielonej trawie i wpatrywałam się w swojego chłopaka, który
chodził w tę i powrotem po polanie.
−
Matt Powiesz mi w końcu, co się dzieje, że odkąd tu przyszliśmy jesteś jakiś
spięty? – Spytałam przejęta.
Chłopak
westchnął i spojrzał czule. W jednej chwili znalazł się tuż przy mnie i pomógł
mi wstać, po czym splótł nasze palce razem i długo wpatrywał się w moje oczy.
−
Trish nie wiem, od czego mam zacząć, ale jesteś, dla kim wyjątkowym. Nie
wyobrażam sobie, że kiedyś mogłoby mi Ciebie zabraknąć. Chcę iść przez życie
tylko z Tobą i nikt inny dla mnie się nie liczy, tak bardzo, jak Ty. – W tym
momencie uklęknął przede mną i z kieszeni wyciągnął małe czerwone pudełeczko, i
otworzył je przede mną. – Kotku uczyń mi ten zaszczyt i spędź ze mną wieczność.
– Powiedział proszącym tonem wpatrując się w moje oczy.
Nie
wiedziałam, co mam powiedzieć, ale wiedziałam, że wieczność bez niego nie
będzie miała najmniejszego sensu.
Matt
się zasmucił i chciał zamknąć pudełeczko.
−
Nawet się nie waż. – Powiedziałam poważnym tonem. – Tak, zgadzam się spędzić z
Tobą wieczność.
Chłopak
od razu się rozpogodził i założył na mój palec piękny złoty pierścionek
wyłożony białymi diamentami. Gdy wstał z ziemi od razu na niego skoczyłam i
wpiłam się w jego usta.